Google poinformowała, że planuje regularne aktualizowanie danych odnoszących się do działań sprzed dwóch lub trzech dni wcześniej. Firma obiecała także, że prywatność osób zostanie zachowana.
Odczyty oparte są na danych o lokalizacji zebranych za pośrednictwem aplikacji Google Maps lub jednej z innych usług mobilnych firmy.
Firma zwykle wykorzystuje to do ujawnienia, kiedy konkretne muzea, sklepy i inne miejsca są najbardziej ruchliwe, a także do zmiany tras jazdy, aby pomóc kierowcom uniknąć korków.
Tym razem odczyty zostaną zmodyfikowane tak, aby pokazać, jak zajęte są następujące typy miejsc w porównaniu z okresem wcześniejszym przed rokiem przed wprowadzeniem blokady. Szczególnie chodzi o takie miejsca jak: rekreacja, sklepy spożywcze i apteki, parki, plaże i place, przystanki autobusowe, stacje metra i kolei, budynki biurowe i inne miejsca pracy oraz osiedla mieszkaniowe.
Google wyraził nadzieję, że informacje te mogą zostać wykorzystane przez ministerstwa zdrowia oraz innych instytucji, aby pomóc w zarządzaniu epidemią.
Informacje te mogą pomóc urzędnikom zrozumieć zmiany w niezbędnych podróżach, które mogą kształtować zalecenia dotyczące godzin pracy lub informować o ofertach usług dostawy. Podobnie ciągłe wizyty w węzłach transportowych mogą wskazywać na potrzebę dodania dodatkowych autobusów lub pociągów, aby umożliwić ludziom bezpieczną odległość czyli tzw. dystans społeczny.
Firma twierdzi, że zarówno zanonimizowała zapisy, jak i włączyła losowo generowane dane, aby zabezpieczyć historie poszczególnych użytkowników, właściciele urządzeń mogą również zdecydować o nieudostępnianiu danych.
Dane te mogą okazać się zaskakujące dla osób, które nie są świadome ilości informacji gromadzonych przez Google. Zapewni również fascynujący wgląd w działanie blokady. Mogą wystąpić jednak niezamierzone konsekwencje. Ludzie mogą zdecydować o unikaniu zatłoczonych lokalizacji lub mogą być zaskoczeni tym, ile osób wychodzi na zewnątrz i decydują się do nich dołączyć
- zauważył Rory Cellan-Jones, dziennikarz ds. nowych technologii BBC.
Pierwszy raport obejmuje dane z 29 marca i porównuje je z medianą odczytu dla okresu pięciu tygodni obejmującego od 3 stycznia do 6 lutego.
Dane te wskazują, że w całej Wielkiej Brytanii wyjazdy do:
- obiektów handlowych i rekreacyjnych spadły o 85%
- sklepów spożywczych i aptek spadły o 46%
- do parków spadły o 52%
- stacji przesiadkowych spadły o 75%
- dojazdy do miejsc pracy spadły o 55%
- ruch w miejscach zamieszkania był o 15% wyższy
- Dla porównania dane te dla Francji wskazują, że podróże do:
- obiektów handlowych i rekreacyjnych spadły o 88%
- sklepów spożywczych i aptek spadły o 72%
- parków spadły o 82%
- stacji przesiadkowych spadły o 87%
- miejsc pracy spadły o 56%
- ruch w miejscach zamieszkania był o 18% wyższy
Ujawnienie danych Google nastąpiło dzień po tym, jak szefowa UE ds. Sprawiedliwości Vera Jourova wezwała gigantów technologicznych do udostępnienia większej ilości danych naukowcom próbującym walczyć z wirusem.
Skrytykowała ich również za to, że nie robili więcej, aby zwalczać fałszywe informacje w sieci.