Andrea Tandler, córka byłego polityka partii CSU Gerolda Tandlera, miała pośredniczyć w sprzedaży maseczek chroniących przed koronawirusem z władzami federalnymi oraz związkowymi Niemiec. Mogła na tym zarobić nawet 50 mln euro, ujawnia „Spiegel”.
Dziennik podał, że Tandlerowie pobierali prowizję od 5 do 7,5 proc. za sprzedaż masek, które dostarczała szwajcarska firma Emix. Szacuje się, że na samych transakcjach zawartych z federalnym ministrem zdrowia Jensem Spahnem wiosną ubiegłego roku mogli zarobić między 30 a 50 mln euro. Ze Spahnem zostali skontaktowani przez europosłankę CSU Monikę Hohlmeier, która upiera się - jak przekazał dziennik - że nic na tym pośrednictwie nie zarobiła.
Na początku marca 2020 r. firma Emix zawarła również umowy o sprzedaż maseczek z Bawarią oraz Nadrenią Północną-Westfalią. W tych transakcjach także w imieniu Tandler pośredniczyła Hohlmeier. Oferty dla tych landów realizowane były przez „Pfennigturm”, firmę PR należącej do Tandler.
Początkowo Nadrenia Północna-Westfalia miała otrzymać maseczki od amerykańskiego koncernu 3M, jednak Emix - jako dostawca - nie był w stanie ich zdobyć. Podobnie jak maseczek z Egiptu. W końcu sprowadzono maseczki z Chin. Ostatnia dostawa przyszła 25 marca ubiegłego roku.
„Spiegel”` zwraca uwagę, że jakość maseczek jest dyskusyjna. Certyfikaty dostarczone przez firmę Emix rządowi niemieckiemu wskazują, że towary przeszły testy wykonane przez firmę TÜV Nord Group. Jednak pominięto w nich dwa etapy pokazujące, jak zmienia się działanie maseczek po symulacji użytkowania oraz jak reagują maseczki na podwyższone temperatury. Federalne ministerstwo zdrowia i Emix twierdzą jednak, że towar został wystarczająco przetestowany i jest bezpieczny.