Epidemia koronawirusa nie wpłynęła na stosunki pomiędzy Tajwanem i Chinami. Chińczycy w demonstracji siły wysłali w pobliże wyspy flotyllę wojenną. Tajwańskie ministerstwo obrony ogłosiło, że ćwiczenia chińskiej flotylli były przez nich od początku monitorowane. W wydanym oświadczeniu napisano, że „w odpowiedzi podjęto odpowiednie działania które miały zapewnić narodowe bezpieczeństwo i chronić pokój i stabilność w regionie”.
Jak poinformowało tajwańskie ministerstwo obrony w sobotę chiński lotniskowiec Liaoning – pierwsza tego typu jednostka w ich flocie – w eskorcie pięciu innych okrętów wojennych przepłynął przez cieśninę Miyako oddzielającą japońskie wyspy Miyako i Okinawa. Następnie flotylla udała się na wody na północny zachód od Tajwanu. W niedzielę chińscy marynarze przepłynęli na wschodnie wybrzeże wyspy a następnie na jej południe.
Tajwańskie ministerstwo obrony ogłosiło, że ćwiczenia chińskiej flotylli były przez nich od początku monitorowane. W wydanym oświadczeniu napisano, że „w odpowiedzi podjęto odpowiednie działania które miały zapewnić narodowe bezpieczeństwo i chronić pokój i stabilność w regionie”. Nie ujawniono o jakie działania chodzi, ale dotychczasowa praktyka pokazuje, że zapewne chodzi o postawienie w stan gotowości lotnictwa.
Takie demonstracje siły ze strony Chin nie są niczym nowym dla Tajwańczyków. Chińscy komuniści uważają bowiem Tajwan za zbuntowaną część swojego terytorium i nigdy nie wykluczyli użycia siły do odzyskania nad nim kontroli. Tajwańskie ministerstwo obrony zauważyło jednak, że w ostatnich tygodniach ich intensywność wzrosła. Zauważyli z przekąsem, że Chiny powinny się zająć raczej walką z epidemią koronawirusa a nie straszeniem wyspy.