Wczoraj na północ Włoch samolotem wojskowym przybyło 15 polskich lekarzy i ratowników. O sytuacji w tym mieście mówił w programie "W punkt" szef Wojskowego Instytutu Medycznego. gen. dyw. prof. dr hab. n. med. Grzegorz Gielerak. - Nastąpiło przewartościowanie wszystkich elementów życia społecznego, do których jesteśmy przywiązani. Wszystko zostało sprowadzone w tej okolicy w relacjach międzyludzkich do podstawowej funkcji, podstawowego oczekiwania zapewnienia bezpieczeństwa, a w zasadzie zachowania zdrowia i życia. Nic więcej się nie liczy. W ciągu dnia miasto przypomina miasto wymarłe - relacjonował.
Do Brescii w Lombardii, dotkniętej przez epidemię koronawirusa gesty solidarności napłynęły z dwóch krajów, które miały zawsze bardzo trudną historię: z Albanii i Polski" - tak agencja Ansa pisze o wczorajszym przyjeździe ekip medycznych z Tirany i Warszawy.
Konsul generalna RP w Mediolanie Adrianna Siennicka, która powitała Polaków na lotnisku we Włoszech, podkreśliła, że w zespole tym są między innymi specjaliści w dziedzinie intensywnej terapii, a ta - jak dodała - jest obecnie priorytetem w Brescii.
Przypomina się, że w mieście tym brakuje personelu medycznego, bo wielu lekarzy i pielęgniarzy oraz pielęgniarek jest zakażonych koronawirusem.
Przez dziesięć dni polski zespół będzie pomagać włoskim lekarzom w tamtejszym szpitalu polowym.
O sytuację w tym mieście i polskiej misji mówił w programie "W punkt" szef Wojskowego Instytutu Medycznego. gen. dyw. prof. dr hab. n. med. Grzegorz Gielerak.
Informacje z epicentrum europejskiej epidemii koronawirusa, jak zaznaczył, są "daleko odbiegające od tego, co mamy dookoła siebie - to jest zupełnie inna rzeczywistość funkcjonowania systemu ochrony zdrowia".
Nastąpiło przewartościowanie wszystkich elementów życia społecznego, do których jesteśmy przywiązani. Wszystko zostało sprowadzone w tej okolicy w relacjach międzyludzkich do podstawowej funkcji, podstawowego oczekiwania zapewnienia bezpieczeństwa, a w zasadzie zachowania zdrowia i życia. Nic więcej się nie liczy. W ciągu dnia miasto przypomina miasto wymarłe
- relacjonuje.
Cała działalność służby zdrowia została sprowadzona do procesu, do automatycznie wykonywanych czynności. Tam nie ma czasu i warunków na to, aby prowadzić dywagacje. Nastrój i emocje towarzyszące pracownikom medycznym dopełniają całości obrazu. Dość powiedzieć, że każdy człowiek może sobie wyobrazić, w jakim stanie psychicznym jest personel, ludzie pracujący w szpitalu, w którym dziennie umiera sześćdziesiąt osób
- dodaje.