Zamach antydemokratyczny. Ryszard Kalisz i postkomunistyczna hydra » CZYTAJ TERAZ »

Poważne zagrożenie dla polskich plantatorów i producentów. W roli głównej WHO i Komisja Europejska

Pod koniec listopada w Panamie odbędzie szczyt (COP-10) Światowej Organizacji Zdrowia (WHO), podczas którego prawdopodobnie podjęte zostaną rekomendacje dotyczące stopniowego wygaszania branży tytoniowej w Unii Europejskiej. Pomysły WHO wspiera Komisja Europejska, która chce zapewnić sobie wolny mandat podczas negocjacji, aby w konsekwencji ominąć stosowaną w ważnych dla Wspólnoty kwestiach zasadę jednomyślności.

Wygaszenie w Polsce branży tytoniowej może doprowadzić do likwidacji 600 tys. miejsc pracy
Wygaszenie w Polsce branży tytoniowej może doprowadzić do likwidacji 600 tys. miejsc pracy
pixabay,com/fetcaldu

WHO docelowo postuluje m.in. zakaz uprawy tytoniu, radykalne podniesienie podatków na wyroby tytoniowe oraz zakaz produkcji i sprzedaży e-papierosów i saszetek nikotynowych.

Wielokrotnie krytykowana (m.in. za zaniechania i decyzje podczas pandemii Covid-19) WHO forsuje tym samym rosyjsko-chińskie metody pozorowanej walki z uzależnieniem od nikotyny, sprzeciwiając się pragmatycznej w tym zakresie polityce Stanów Zjednoczonych, które – przypomnijmy - za prezydentury Donalda Trumpa zaprzestały finansowania tej organizacji i w efekcie ją opuściły. Co szczególnie niebezpieczne, Komisja Europejska popiera radykalne działania WHO w tym zakresie, a to z kolei może zaowocować całkowitą likwidacją polskiej branży tytoniowej.

Komisja Europejska chce decydować za wszystkich

Bruksela (podobnie jak w przypadku walki o tzw. „praworządność” w Polsce oraz forsowanego obecnie paktu migracyjnego) próbuje poszerzać swoje traktatowe uprawnienia, tym razem uderzając w polskie rolnictwo, branżę tytoniową i w konsekwencji – w całą gospodarkę. Komisja Europejska próbuje zmienić sposób procedowania w tej sprawie i zapewnić sobie wolny mandat podczas negocjacji, aby ominąć stosowaną w ważnych dla Wspólnoty kwestiach zasadę jednomyślności. Gdyby tak się stało, konkluzje podjęte z udziałem KE na szczycie COP-10 w Panamie stałyby się automatycznie wiążącym w UE prawem, a nie jak bywało dotychczas – formą niewiążących rekomendacji.

Przy braku możliwości sprzeciwu ze strony członków Wspólnoty w ramach demokratycznych procedur, w tym możliwości weta na Radzie Europejskiej, rezultat takich działań byłby z punku widzenia interesów polskich plantatorów, a także całej gospodarki (bo chodzi również o podatki) opłakany. 

Widmo nieodwracalnych strat

Branża tytoniowa stanowi znaczący segment rodzimej gospodarki, w tym oczywiście gospodarki rolnej, a Polska jako jedno z 12 państw Unii Europejskiej czynnie w nią zaangażowanych należy do ścisłej czołówki. Nasz kraj posiada jeden z największych w Europie areałów upraw tytoniu, a potencjalne straty będące skutkiem decyzji podjętych w Panamie ze wsparciem KE mogłyby zaowocować likwidacją ok. 50 tys. miejsc pracy. Ich skutkami najdotkliwiej dotknięte mogą być tereny Polski wschodniej, jak Małopolska, Podkarpacie, Lubelszczyzna czy Podlasie.

Należy też podkreślić, że obecnie jesteśmy jednym z największych eksporterów tytoniu na świecie, a np. w ubiegłym roku wartość wyeksportowanych przez Polskę wyrobów tytoniowych do Unii Europejskiej (gdzie trafia 80 proc. naszego eksportu) sięgnęła 4,3 mld euro. 

Stopniowe wygaszanie uprawy tytoniu i co się z tym wiąże także produkcji wyrobów tytoniowych w Europie, spowoduje zatem bardzo wymierne straty dla polskiej gospodarki. Co gorsza, wobec planów KE, która planuje zwiększenie kontyngentu bezcłowego importu tytoniu z Chin i Indii w okresie przejściowym, istnieje realne niebezpieczeństwo sprowadzania gorszej jakości surowca, który nie spełnia standardów dot. upraw. 

Wobec ponad 28 mld zł danin odprowadzanych przez branżę tytoniową do budżetu państwa, stanowiących 8 proc. jego wpływów, a także widma likwidacji w rolnictwie i przemyśle blisko 600 tys. miejsc pracy, skutki decyzji podjętych podczas COP-10 w Panamie z błogosławieństwem Unii Europejskiej mogą być dramatyczne i nieodwracalne.

Polska wypracowuje stanowisko. Nie bez problemów

Protest wobec stanowiska Komisji Europejskiej, dotyczącego de facto likwidacji w UE branży tytoniowej wyraziło już kilka państw unijnych, a Polska cały czas nad stanowiskiem w tej sprawie pracuje. Planom WHO i KE sprzeciwiają się polscy plantatorzy i producenci wyrobów tytoniowych oraz zrzeszające ich organizacje, jednak – jak twierdzą - nie znajdują zrozumienia w ministerstwie zdrowia.

Cytowany przez Rzeczpospolitą przewodniczący Krajowej Sekcji Pracowników Przemysłu Tytoniowego NSZZ Solidarność Marcin Klimczyk przyznaje, że branża się boi „egzekucji polskiego przemysłu tytoniowego” do której może dojść w Panamie i związanego z nią „widma bezrobocia”. 

- Nie rozumiemy, dlaczego pracownicy legalnego biznesu mają być ofiarami międzynarodowej ingerencji w polskie sprawy. Napisaliśmy list do premiera Morawieckiego w tej sprawie. Liczymy na większą aktywność rządu wobec ogromnej determinacji Komisji Europejskiej i WHO

– mówi rp.pl Klimczyk.

Jak twierdzą przedstawiciele Polskiego Związku Plantatorów Tytoniu (PZPT), wiceszef resortu zdrowia (które pracuje nad treścią mandatu negocjacyjnego dla KE na COP-10) Maciej Miłkowski „odmówił dialogu i opuścił spotkanie zorganizowane dzięki ministrowi rolnictwa”. Dyrektor PZPT Przemysław Noworyta wyraził nadzieję, że „sprawą zainteresują się premier Morawiecki i wicepremier Kaczyński” oraz „że poprą” stanowisko związku.
 

 



Źródło: niezalezna.pl, rp.pl

#rolnictwo #branża tytoniowa #tytoń #Komisja Europejska #who #COP-10

Przemysław Obłuski