Podniesienie stopnia alarmowego w 4-stopniowej skali do przedostatniego CHARLIE-CRP to efekt trudnej sytuacji za naszą wschodnią granicą - wynika z informacji przekazanych przez ministra Janusza Cieszyńskiego. Z kolei rzecznik rządu Piotr Müller wyczula przed próbami zakłóceń sieci krytycznych. O potencjalnym niebezpieczeństwie, wyciąganiu wniosków ze zdarzeń ostatnich lat i podstawowych zasadach bezpieczeństwa w sieci rozmawiamy z dr. Piotrem Łuczukiem, ekspertem ds. cyberbezpieczeństwa (UKSW, Instytut Staszica).
Decyzją premiera Mateusza Morawieckiego obowiązujący w Polsce od połowy lutego stopień alarmowy ALFA-CRP został podwyższony do stopnia CHARLIE-CRP. Stopnie te wprowadza się w sytuacji zagrożenia o charakterze terrorystycznym, które dotyczy systemów teleinformatycznych administracji publicznej lub systemów, które wchodzą w skład infrastruktury krytycznej.
- Powodem decyzji jest przede wszystkim sytuacja na Ukrainie oraz informacje o zdarzeniach, które miały miejsce w Polsce
- powiedział pełnomocnik rządu ds. cyberbezpieczeństwa Janusz Cieszyński.
Wcześniej - za pośrednictwem Twittera - poinformował, że podwyższony stopień zagrożenia alarmowego będzie obowiązywał do 4 marca.
Od 21 na terenie 🇵🇱 obowiązuje stopień alarmowy CHARLIE-CRP. Ma to związek z sytuacją na Ukrainie i działaniami, które obserwujemy w polskiej cyberprzestrzeni. Do 4 marca obowiązywać będą podwyższone wymogi dla instytucji utrzymujących kluczowe systemy IT.
— Janusz Cieszyński (@jciesz) February 21, 2022
Do decyzji premiera odniósł się też rzecznik rządu Piotr Müller. - Spodziewamy się, zresztą widzimy już te próby, ataków cybernetycznych, które mogłyby np. spróbować zakłócić działanie sieci internetowej, potencjalnie również sieci energetycznych oraz różnego rodzaju sieci krytycznych. Widzieliśmy takie ataki na Ukrainie, w związku z tym też podwyższony poziom w Polsce - wyjaśnił.
- Podniesienie stopnia alarmowego CRP w obecnej sytuacji jest naturalne
- uważa dr Piotr Łuczuk, ekspert ds. cyberbezpieczeństwa z Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie.
Przede wszystkim ze względu na sytuację za naszą wschodnią granicą, ale też - jak mówi - „zaledwie parę dni temu świat obiegła informacja o serii cyberataków w Portugalii”.
- Społeczeństwo realnie to odczuło. Ucierpiał sektor bankowy, został wręcz sparaliżowany. Portugalczycy mieli bardzo duży problem w dokonywaniu płatności elektronicznych czy z wypłacaniem pieniędzy z bankomatów. Łącząc te wszystkie fakty, jest realna groźba tego, że ktoś może wykorzystywać sytuację do siania jeszcze większego zamętu. Na tym właśnie polegają działania w cyberprzestrzeni. One są w dużej mierze rozproszone, przez co uderzają w różne aspekty życia społecznego - przestrzega.
Odnosząc się do stopni alarmowych CRP tłumaczy, że „dotyczą one zabezpieczenia strategicznej infrastruktury teleinformatycznej” i dodaje:
„przez to należy rozumieć komunikację na szczeblu rządowym, możliwość zapewnienia niezakłóconych dostaw energetycznych czy pracy sektora bankowego”.
Ostrzega, że „oprócz serii ataków ze wschodnim rodowodem, którym jesteśmy poddawani jako Polska co najmniej od roku 2016, o czym nieustannie informuje Stanisław Żaryn, do gry będą się włączać grupy hakerskie, które na tej sytuacji chcą skorzystać, chcą siać jeszcze większy zamęt”.
Dr Łuczuk tłumaczy, że „tego typu ataki podyktowane są próbą zakłócenia komunikacji wszystkich szczebli, serwisów informacyjnych czy wręcz wywołania szumu informacyjnego”.
- To też element wojny informacyjnej, którą de facto obserwujemy od dłuższego czasu. Mieliśmy przykłady tego, co regularnie punktował rzecznik ministra koordynatora służb specjalnych. Wskazywał przypadki złożonych kampanii dezinformacyjnych, wymierzonych przeciwko Polsce. W ich ramach wykorzystywano nawet publikacje w polskich, a także zagranicznych mediach. W miarę coraz większego rezonowania, powstawał szum informacyjny. Coraz trudniej było się zorientować, co jest prawdą, a co odpowiednio kolportowanym fake newsem.
- przypomina zdarzenia ostatnich miesięcy, ściśle powiązanych z sytuacją na polsko-białoruskiej granicy.
Dopytywany, czy wprowadzenie 3. stopnia alarmowego CRP wpłynie na życie społeczne, podkreśla:
„w kontekście statystycznego Kowalskiego kluczowe będzie to, by stosować się do podstawowych zasad bezpieczeństwa w cyberprzestrzeni”.
- Dziś mamy do czynienia z regularną cyberwojną. Trudno jest jednak wskazać jednoznacznie wszystkich aktorów na tym polu bitwy. Większość tych działań toczy się ponad naszymi głowami, na przestrzeni serwerowni czy po prostu w cyberprzestrzeni. Jest to cicha i tania wojna, ale wywołująca realne konsekwencje - uczula, by nie bagatelizować powagi sytuacji i podaje przykład:
„Wyobraźmy sobie, że celem cyberataku jest sektor bankowości (jak we wspomnianym już przypadku z Portugalii) - nagle nie jesteśmy w stanie wypłacać pieniędzy, a nie jesteśmy też na to przygotowani. Nie mówię, że należy teraz szturmować bankomaty i masowo wypłacać środki, bpa uzyskamy wówczas efekt odwrotny od zamierzonego. Natomiast dobrą praktyką jest to, co proponował jakiś czas temu prezes Narodowego Banku Polskiego prof. Adam Glapiński, żeby trzymać w domu kwotę, która pozwoli funkcjonować mniej więcej przez jakieś dwa tygodnie. Dla każdego będzie to oczywiście inna kwota, dostosowana do realnych potrzeb i poziomu życia, jednak warto zadbać o posiadanie takiej bezpiecznej poduszki finansowej o której warto pamiętać, niezależnie nawet od tego, co dzieje się za naszą wschodnią granicą”.