Członkowie komisji weryfikacyjnej złożą zawiadomienie do prokuratury o możliwości składania fałszywych zeznań przez kuratora ws. Łochowskiej 38 Zbigniewa Lichockiego. Pracował on za rządów PO w SKW, jako dyrektor Biura Prawnego. Chodzi o jego zeznania dotyczące posiadania zgody na pełnienie funkcji kuratora - wyjaśnił członek komisji Łukasz Kondratko.
Komisja weryfikacyjna uchyliła decyzję reprywatyzacyjną z 2011 r. ws. kamienicy przy ul. Łochowskiej 38. Po budynek zgłosił się kurator reprezentujący jednego z współwłaścicieli, który zmarł w 1949 r.. Finalnie nie doszło do wydania budynku.
Członek komisji weryfikacyjnej Łukasz Kondratko podczas konferencji prasowej poinformował, że członkowie komisji postanowili "złożyć zawiadomienie do prokuratury o możliwości popełnienia przestępstwa przez kuratora, polegającej na możliwości składania fałszywych zeznań i mijania się z prawdą przed komisją".
Kondratko wskazał, że wątpliwości członków komisji wzbudziły zeznania kuratora. "Chodzi o wątek posiadania zgody przez tego świadka, jako osoby występującej w charakterze kuratora, a jednocześnie będącej dyrektorem biura prawnego Służby Kontrwywiadu Wojskowego" - wyjaśnił.
Już na początku marca komisja zapowiedziała złożenie zawiadomienie do prokuratury w tej sprawie.
Jak mówili wtedy członkowie komisji, zawiadomienie dotyczy momentu, w którym kurator Zbigniew Lichocki odpowiadał na pytania Sebastiana Kalety. Pytał on świadka, czy miał zgodę od swojego przełożonego w SKW na reprezentowanie nieznanego z miejsca zamieszkania Józefa Pawlaka ws. kamienicy przy Łochowskiej 38, co Lichocki przed komisją potwierdził.
Członek komisji Paweł Lisiecki powiedział wtedy, że komisja dotarła do dokumentów, które "stawiają w innym świetle tę domniemaną zgodę". "Wiele wskazuje na to, że mogło takiej zgody po prostu nie być, a świadek w tym wypadku mógł mijać się z prawdą" - dodał.
Kondratko zwrócił też uwagę, że działania kuratora ws. Łochowskiej 38 w ciągu siedmiu lat "ograniczyły się tylko do wykonania dzwonka do domofonu i ustalenia, czy osoba (spadkobierca) jest w domu czy nie jest". "Jest to zdecydowanie za mało" - ocenił.