Natalia Bukowiecka urazu nabawiła się w mityngu w Ostrawie na początku lutego. Z tego powodu opuściła mocno obsadzone zawody w Łodzi i Toruniu, ale wróciła na mistrzostwa Polski. Miała powalczyć o złoto w swojej koronnej konkurencji, ale i dzięki dobremu wynikowi pomóc sztafetom w walce o kwalifikację do HME.
Kłopoty zdrowotne Natalii Bukowieckiej
Skończyło się bólem już na rozgrzewce, srebrnym medalu - szybsza była Justyna Święty-Ersetic - w przeciętnym czasie, wieloma łzami i brakiem kwalifikacji dla wszystkich polskich sztafet.
Straciłam zupełnie pewność siebie po kontuzji, widać braki w treningu i wygląda to jak wygląda
- powiedziała najlepsza polska lekkoatletka ubiegłego roku po starcie w Arenie Toruń i już wtedy sugerowała, że raczej zrezygnuje ze startu HME, gdzie miałaby prawo wystąpić indywidualnie. W poniedziałek natomiast dodała dłuższy komentarz w mediach społecznościowych.
Cóż... Wczorajszy dzień był dla mnie słodko-gorzki. Z jednej strony cieszę się że udało się wystartować i ukończyć dwa biegi w pełnym zdrowiu, a z drugiej wiem, że nie na taki wynik liczyłam. Czy podjęłam słuszną decyzję, żeby pomimo wielu przeciwności wystartować? Tego nie wiem, natomiast wiem, że jeśli nie podjęłabym próby, ciągle zastanawiałabym się, co by było gdyby... Wiem również, że presja, którą sama na siebie narzuciłam po igrzyskach jest ogromna, więc pozostało wrzucić na luz i znów zacząć się cieszyć bieganiem
- przekazała Bukowiecka.
"Jak się domyślacie, nie jadę na Halowe Mistrzostwa Europy, więc dla mnie to już koniec sezonu halowego" - dodała.
Biegaczka już wcześniej w planach nie miała startu w halowych MŚ, które w chińskim Nankinie odbędą się w dniach 21-23 marca. "Dziękuję za wsparcie, za ciągłą wiarę we mnie i za to że jesteście również w tych trudniejszych chwilach. Do zobaczenia na stadionach" - podsumowała