Papież Franciszek od pierwszych dni swojego pontyfikatu daje się nam poznać jako człowiek bardzo spontaniczny, pełen miłości oraz pokory. Jego ujmująca prostota nazywana jest już w Watykanie „stylem Bergoglio”. Ten styl wpływa nie tylko na najbliższych współpracowników papieża, lecz także na wiernych, co można było zaobserwować podczas uroczystości święta Zmartwychwstania.
Większość przekazów medialnych z Watykanu sprowadza się do statystyk oraz informacji o tym, za kogo modlił się papież. Możemy dowiedzieć się, ile osób wzięło udział w nabożeństwach, w jakie miejsca udał się papież, no i oczywiście jaka była pogoda danego dnia. W żadnym laickim medium nie padło nawet słowo o łzach wzruszenia, które pojawiły się w oczach wielu pielgrzymów podczas nauczania Ojca Świętego. Nie chodzi tu zresztą o same łzy, lecz o to, w jaki sposób bezpośredniość i prostota nauczania Franciszka przemienia ludzkie serca. I nie są to słowa na wyrost.
Widziałem i zarejestrowałem tłumy wiernych, którzy przeciskali się na pl. Świętego Piotra przed rozpoczęciem uroczystości. To były setki tysięcy ludzi, którym trudno było pomieścić się w promieniu kilku kilometrów. Wszyscy oni w jednej chwili wręcz zamarli, gdy papież rozpoczął nauczanie. To była poruszająca cisza, tak niezwykła, że żadne słowa nie są w stanie oddać tej atmosfery. W trakcie nabożeństwa nie było przeciskania się, chaosu, okrzyków czy rozmów. Papież Franciszek sprawił, że kilkaset tysięcy osób całkowicie oddało ten czas Jezusowi, zatapiając się w modlitwie i rozważaniu Słowa Bożego.
Przyglądałem się wiernym, którzy po błogosławieństwie rozchodzili się w różne strony przy dźwiękach watykańskich dzwonów. Był w nich niesamowity spokój i łagodność i szczęście, jakich trudno doszukać się w imprezach masowych.
- Chciałabym coś napisać na Facebooku, ale nie wiem, jak wyrazić to, co czuję... Czuję się cudownie! Nie wiem, jakich słów mam użyć? – usłyszałem obok siebie fragment rozmowy dwojga młodych ludzi. Takich głosów było dużo więcej. Kilkanaście metrów dalej natknąłem się na młodą parę, która właśnie wzięła ślub, szczęśliwi, rozpromienieni przyjmowali życzenia i błogosławieństwo od setek ludzi. Niedaleko od nich grupa nastolatków spontanicznie zaczęła tańczyć na ulicy i śpiewać – tak z rozsadzającą serca radością uwielbiali Zmartwychwstałego.
Więcej jutro w „Gazecie Polskiej Codziennie”

fot. Dominik Tarczyński

fot. Dominik Tarczyński
KLIKNIJ I ZOBACZ WIĘCEJ ZDJĘĆ
Reklama