Należący do Grupy PGE kompleks Kopalni i Elektrowni Turów, jest atakowany przez mieszkańców czeskiego kraju libereckiego, którzy nadal domagają się wprost zamknięcia przedsiębiorstwa. Rzekomo przez wpływ na środowisko naturalne. Chociaż już kilka tygodni temu przedstawiono opinię niezależnego zespołu ekspertów, że degradacja zasobów wodnych po czeskiej stronie granicy nie ma nic wspólnego z funkcjonowaniem kopalni, a jedynie z warunkami meteorologicznymi. Z powodu m.in. takich ataków do Parlamentu Europejskiego trafiła petycja z podpisami 30 tysięcy osób wspierających Turów.
Kopalnia i Elektrownia Turów są przedsiębiorstwami kluczowymi nie tylko na terenie Dolnego Śląska, ale odgrywają również strategiczną rolę w bezpieczeństwie energetycznym całego kraju. Dlatego wszelkie wydarzenia dziejące się wokół nich są z uwagą obserwowane. Dyskusja o rzekomym wpływie działalności kompleksu na środowisko naturalne toczy się nie po raz pierwszy, ale dotychczas nie wskazano precyzyjnych dowodów na to, że jakiekolwiek zmiany są spowodowane eksploatacją złóż czy funkcjonowaniem elektrowni.
Tym razem emocje wywołuje sugestia przede wszystkim ze strony Czechów, że wskutek działalności Elektrowni Turów degradowane są naturalne źródła wody pitnej po ich stronie granicy. Eksperci są innego zdania. Pod koniec czerwca prezentowaliśmy obszerne fragmenty (tutaj aktywny link) niezależnego opracowania naukowego przygotowanego przez Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej Państwowego Instytutu Badawczego, w którym wyrażono kategoryczną opinię.
- Główny wpływ na zasoby wodne przy czeskiej granicy mają warunki meteorologiczne, a nie działalność kopalni węgla brunatnego Turów
– podkreślono.
Do tak kategorycznych wniosków ekspertów uprawniała analiza wieloletnich danych uzyskanych ze stacji opadowych i wodowskazowych, zlokalizowanych po obu stronach granicy polskiej i czeskiej.
W miniony wtorek (14 lipca) w Parlamencie Europejskim złożona została petycja w obronie funkcjonowania Kopalni i Elektrowni Turów. Podkreślono w niej nie tylko brak merytorycznego uzasadnienia dla żądań zamknięcia kompleksu. Zaznaczono, że decyzja o eksploatowani kopalni do 2044 roku jest nie tylko zgodna z unijnymi przepisami, ale przed jej podjęciem prowadzono bardzo szerokie konsultacje społeczne.
Co warto podkreślić, petycję podpisali nie tylko pracownicy czy związkowcy Turowa, ale również obywatele Czech i Niemiec.
Przy okazji rozprawiono się z niektórymi mitami i półprawdami.
- Po stronie czeskiej, w niedalekiej odległości od granicy, funkcjonują dwie kopalnie większe od polskiej i o tych kopalniach nikt nie mówi. (...) Po stronie niemieckiej zostały oddane do użytku dwie elektrownie węglowe. Na ten temat ekolodzy się jednak nie wypowiadają
– powiedział (cytat za PAP) Bogumił Tyszkiewicz ze związku zawodowego Kopalni Turów.
Polska petycja w europarlamencie będzie analizowana prawdopodobnie jesienią. Wtedy związkowcy z Turowa zamierzają zorganizować protest w Brukseli.