Robert Kubica został - po raz pierwszy w tym sezonie - wybrany najlepszym kierowcą dnia. Stało się to po wyścigu w Austrii, w którym Polak na metę dojechał ostatni. Niewiele brakowało by został zdublowany przez drugiego zawodnika Williamsa - Georga Russella. Wynik internetowego głosowania jest zatem zaskakujący.
Robert Kubica do Grand Prix Austrii wystartował z 17. pozycji, ale został wyprzedzony przez pozostałych kierowców. Po wyścigu krakowianin przyznał, że miał olbrzymie problemy ze ślizgającym się po torze bolidem.
Biorąc pod uwagę ostatnie różnice w wynikach pomiędzy kierowcami Williamsa trudno nie uwierzyć medialnym doniesieniom, że w samochodzie Russella zamontowany jest mocniejszy silnik. Straty Kubicy do Brytyjczyka nie można wytłumaczyć inaczej niż różnicami w bolidach. Włoski serwis Motorsport zauważył, że podczas Grand Prix Francji prędkość maksymalna osiągnięta przez Russela to 334,6 km/h, a Kubicy zaledwie 315,9 km/h.
Według Włochów ta różnica wynika z faktu, że Russell jako kierowca należący do programu juniorskiego Mercedesa mógłby mieć zamontowany w swoim bolidzie lepszy silnik. Dla przypomnienia: Williams korzysta z jednostek zamówionych u Niemców.
Wydaje się, że oficjalne głosowanie internautów na Polaka, jako najlepszego kierowcę dnia może być wyrazem sprzeciwu dla takich praktyk.
Now announce Driver of the Day and give the man what he deserves pic.twitter.com/pdlmppEqZI
— Stephen Mina (@stephenmina) 30 czerwca 2019
Inne wyjaśnienie może stanowić fakt, że pomimo fatalnego zachowania bolidu Kubica znów zaliczył najszybszy pit stop w wyścigu. Dla osób twierdzących, że to zasługa wyłącznie mechaników należałoby zwrócić uwagę, że Russell w tym zestawieniu nie występuję - a opony zmieniają mu ci sami ludzie.
Ważne dla szybkiego przebiegu całej operacji jest bowiem również odpowiednie podjechanie do stanowiska - a to zależy akurat od umiejętności kierowcy.
It's FOUR in a row for @WilliamsRacing as they pick up the @DHL_Motorsports Fastest Pit Stop Award at the #AustrianGP pic.twitter.com/6cdQ5eVtYY
— Formula 1 (@F1) 30 czerwca 2019