Przewóz ukraińskiego zboża i innych płodów rolnych spowodował kłopoty ze zbytem tego typu produktów polskich rolników oraz ich protesty. Czy podobne problemy występują w innych krajach Europy Środkowo-Wschodniej, czyli tak zwanego Trójmorza?
Bez wątpienia mamy do czynienia ze złożoną sytuacją rozbieżności interesów rolników krajów Trójmorza, UE i samej Ukrainy. Część krajów Trójmorza: Polska, Rumunia, Węgry, Bułgaria są w zasadzie samowystarczalne zbożowo. Inne kraje, głównie „starej Unii”, są importerami.
Francja, Niemcy lub Hiszpania (jeden z największych importerów w UE) są więc zainteresowane głównie ciągłością dostaw. Choć również zbiciem cen na rynkach globalnych i ustabilizowaniem podaży.
Warto jednak podkreślić, że całego problemu by nie było, gdyby nie inwazja na Ukrainę i dokonywane przez armię rosyjską zaplanowane niszczenie ukraińskiej infrastruktury rolnej, w tym elewatorów zbożowych. To przecież w wyniku rosyjskiej inwazji UE otworzyła tak zwane korytarze solidarnościowe służące przesyłowi ukraińskiego zboża do państw trzecich.
Z powodu niższej niż w UE ceny tego zboża znacząca część ziarna pozostała jednak w krajach członkowskich, co spowodowało duże trudności w sprzedaży przez krajowych rolników własnej produkcji.
Rolnicy z krajów Trójmorza chcą bowiem opłacalnej ceny skupu zbóż i po prostu, możliwości sprzedaży swojej produkcji, a nie zalegania jej w magazynach z powodu braku kupców. W tej skomplikowanej sytuacji trudno jest jednak obwiniać Ukrainę – o kierunkach importu jej produktów rolnych nie decydują władze w Kijowie, ale sprzedawcy na światowych giełdach żywnościowych. Ukraińskie rolnictwo musi się także zmagać z problemem niedoborów pracowników, których sporo poszło na wojnę lub pracuje na zapleczu działań zbrojnych.
A jak rolnicy obszaru „Trójmorza” radzą sobie z napływem ukraińskich płodów rolnych? Czy protestują tak, jak ich polscy koledzy?
Protestują i można mieć wrażenie, że te protesty są nawet bardziej intensywne niż w Polsce.
Występują głównie organizacje rolnicze i branżowe, którym w wielu krajach udało się wywrzeć presję na własne rządy.
Przykładowo na Słowacji - na wniosek krajowych producentów mąki - rozpoczęto inspekcje w młynach i piekarniach po to, aby stwierdzić, czy nie wykorzystują one mąki pochodzącej z ukraińskiego zboża w sposób niezgodny z przepisami (używana na Słowacji mąka musi pochodzić w 75% z krajowych surowców).
Na Węgrzech zaś wspólne oświadczenie Związku Węgierskich Rolników i Spółdzielni Rolniczych (MAGOSZ) i Krajowej Izby Przemysłu Rolniczego (NAK) z lutego bieżącego roku wskazywało, że na węgierskim rynku rolniczym doszło do „sytuacji krytycznej” w związku z importem z Ukrainy.
W Bułgarii i Rumunii z kolei doszło do skoordynowanych przez organizacje rolnicze z obydwu krajów blokad dróg międzynarodowych i przejść granicznych. W tym dróg, które po obydwu stronach granicy prowadzą do największego rumuńskiego portu w Konstancy.
Warto też zacytować fragment odezwy stowarzyszenia bułgarskich producentów zbóż (NAZ) sprzed kilkunastu dni:
Czy - podobnie jak w Polsce - władze krajów „Trójmorza” wspomagają swoich rolników?
W ostatnich dniach i godzinach nastąpiły szeroko zakrojone działania rządów Węgier i Słowacji, które praktycznie wstrzymały import ukraińskiej żywności. Słowacy zrobili to wręcz w „białych rękawiczkach”, powołując się na kwestie fitosanitarne i obecność w ukraińskim zbożu pestycydów. Nad podobną reakcją zastanawiają się rządy Rumunii i Bułgarii. Tu decyzji należy raczej spodziewać się po zakończeniu świętowania prawosławnej Wielkanocy.
Co interesujące, minister rolnictwa Bułgarii osobiście poparł protesty rolników, samemu kierując traktorem w czasie blokady międzynarodowej autostrady E-79.
A jaką rolę w rozwiązaniu problemów środkowo-europejskiego rolnictwa odgrywają władze Unii Europejskiej?
Obiektywnie oceniając sytuację, UE podjęła istotne kroki (oczywiście pod presją państw z naszego regionu). Mam tu na myśli rekompensaty wypłacane rolnikom. Rolnicy z Węgier, Rumunii i Bułgarii wskazują jednak, że są one stosunkowo niskie (dla nich około kilkanaście milionów euro, dla Polski około 29 milionów euro) i dotyczą głównie strat poniesionych w ubiegłym roku wojennym.
I ostatnie pytanie: wspólne działanie władz krajów „Trójmorza” może zmienić postawę organów unijnych i doprowadzić do stałej ochrony środkowoeuropejskich rynków?
Na pewno wspólne działanie krajów Trójmorza w tej kwestii pokazuje, że nasz region może wpływać na istotne decyzje na szczeblu unijnym i doprowadzić do wprowadzenia trwałych rozwiązań systemowych. Na ten aspekt już od dłuższego czasu zwracają uwagę politycy w Warszawie, Bratysławie, Budapeszcie, Bukareszcie i Sofii. Jest jeszcze kwestią otwartą, jakby te działania unijne miały wyglądać, czy chodziłoby na przykład o przywrócenie zniesionego przed rokiem cła na zboża z Ukrainy, czy też o większe rekompensaty dla rolników.