Chodzi o trzy amerykańskie firmy, które prowadzą tę formę działalności gospodarczej: S&P, Fitch oraz Moody’s.
15 stycznia agencje te oceniły wiarygodność kredytową Polski. Jak przypomina analityk, ich noty różniły się od siebie znacząco: S&P obniżyła rating naszego kraju z ,,A-‘’ do ,,BBB+’’ z perspektywą negatywną. Agencja Fitch natomiast nie zmieniła swojej oceny, utrzymując rating na poziomie ,,A-‘’ z perspektywą stabilną. Moody’s obrała inną strategię – nie opublikowała swojej noty, rewizja ratingu ma odbyć się w maju. Agencja ta utrzymuje wysoką ocenę A2 i niestety jest spore ryzyko jej obniżenia. Wstępem do tej decyzji może być podwyższenie prognoz deficytu budżetowego do 3,2 proc. na 2015 r. i do 3,1 proc. PKB na rok przyszły.
„Polski rząd uspakaja, część analityków ostrzega… Kto ma rację?” – zastanawia się Rozbicki. W jego opinii „ratingi w praktyce mają bardzo duże znaczenie. Są one wykorzystywane przez inwestorów, państwa, banki oraz ubezpieczycieli przy podejmowaniu kluczowych decyzji. Wysoki rating oznacza niskie ryzyko inwestycji, a zatem mniejszy koszt kapitału z jednej strony, a z drugiej bezpieczeństwo w spłacie zobowiązania”.
Jednak – twierdzi dalej analityk – „cała konstrukcja wydaje się logiczna aż do momentu, gdy zastanowimy się, kto finansuje agencje ratingowe oraz czego uczy nas historia. Instytucje te bowiem finansowane są przez podmioty, które chcą być oceniane”.
Zdaniem Rozbickiego „fakt ten wywołuje mieszane odczucia co do rzetelności wykonywanych ocen, o czym może świadczyć kryzys finansowy z 2007 r., kiedy to większość toksycznych instrumentów pochodnych oraz silnie skorelowane z nimi instytucje były oceniane jako niemal wolne od ryzyka. Bank Lehman Brothers, który był najbardziej spektakularną ofiarą kryzysu, otrzymał od S&P kategorię ,,A+”! Podobnie było z firmą Enron, która stała się symbolem tamtego kryzysu i miała bardzo twarde lądowanie pomimo dobrych ratingów. Przykłady te pokazują, jak oceny agencji ratingowej mogą być dalekie od rzeczywistości”.
Na zakończenie analityk podkreśla, że „istnieje wiele przesłanek i powodów, dla których obniżkę polskiej wiarygodności kredytowej należy traktować dosyć ostrożnie. Niemniej jednak decyzja ta może wpłynąć na cenę polskiego długu, szczególnie jeśli za decyzją S&P pójdzie także agencja Moody’s. Z drugiej jednak strony za podstawy decyzji S&P, a także potencjalnie Moody’s, służą jedynie prawdopodobne, a nie zmaterializowane już ryzyka. Dodatkowym argumentem są liczne pomyłki agencji ratingowych oraz wątpliwości co do rzetelności ich werdyktów”.
Reklama