Policja nie ma wątpliwości, że był to celowy atak na drużynę z Dortmundu. Z informacji przekazanych przez niemiecką policję wynika, że autokar z piłkarzami Borussii Dortmund był konwojowany przez funkcjonariuszy. Policyjni pirotechnicy badają obecnie ładunki wybuchowe, jednak rzecznik Gunnar Wortmann oświadczył, że incydent „należy brać poważnie”.
Z ustaleń policji wynika, że ładunki wybuchowe ukryte były w zaroślach przy szosie. Policja przeszukiwała okoliczny teren również za pomocą drona.- Jutrzejszy mecz będziemy zabezpieczać w sposób szczególny. Ładunki wybuchowe są badane przez pirotechników. To nie były sylwestrowe fajerwerki - ocenił rzecznik policji w Dortmundzie.
Wskutek eksplozji ranny został obrońca gospodarzy Marc Bartra, który trafił do szpitala. Jeszcze tej nocy Hiszpan przejdzie operację złamanego nadgarstka. Stan jego zdrowia jest poważniejszy, niż początkowo informowano.
O eksplozji opowiedział bramkarz Borussii Roman Buerki:
- O 19.15 wyjechaliśmy z hotelu. Gdy z małej uliczki wjechaliśmy na główną, nagle usłyszeliśmy głośny wybuch. Siedziałem w ostatnim rzędzie, niedaleko Marca Bartry. On oberwał najbardziej, gdy tylna szyba się po prostu rozsypała. Po wybuchu wszyscy patrzyliśmy na siebie w szoku i ci co mogli położyli się na podłogę. Nie wiedzieliśmy, czy to koniec, czy stanie się coś jeszcze. Policja była bardzo szybko na miejscu. Wszyscy byliśmy w szoku. Nikt w takich chwilach nie myśli o rozegraniu meczu piłkarskiego – relacjonuje przebieg zajścia bramkarz Borussii.