9 kwietnia Paweł Bujski, były wiceburmistrz Bemowa wydał oświadczenie, w którym przedstawił informacje dotyczące nepotyzmu i finansowego wykorzystania swojej pozycji przez wiceprezydenta Warszawy z Platformy Obywatelskiej, Jarosława Dąbrowskiego. Choć - jak wskazał w piśmie i co później przyznała sama Hanna Gronkiewicz-Waltz, interweniował u prezydent stolicy 7 kwietnia, kontrola ruszyła dopiero dzień po upublicznieniu kompromitujących Jarosława Dąbrowskiego informacji, czyli 10 kwietnia. Jak wynika z naszych nieoficjalnych źródeł zbliżonych do bemowskiego ratusza, po rozpoczęciu kontroli okazało się nagle, że monitoring jest uszkodzony.
Po rozpoczęciu kontroli, Bujski ostrzegał przed podrabianiem dokumentów. Złożył w tej sprawie doniesienie do Prokuratury Rejonowej Warszawa-Wola, gdzie pisze o fałszerstwie, mających poświadczyć nieprawdę, w tym dotyczące narzeczonej wiceprezydenta Warszawy, Barbary Lewandowskiej. Paweł Bujski zarzuca jej pobieranie wynagrodzenia w wysokości 5000 złotych miesięcznie i nagminne niestawianie się w pracy, przy jednoczesnym podpisywaniu listy obecności. Zdaniem byłego wiceburmistrza Bujskiego w urzędzie obecnie preparowane są dokumenty mają zaświadczać, że Lewandowska w pracy była i podejmowała działania, a tak naprawdę jej etat był fikcyjny.
– Dowiedziałem się, że w Wydziale Administracyjno-Gospodarczym nakazano fałszować dokumenty dotyczące zużycia paliwa służbowego samochodu, który nielegalnie eksploatował Jarosław Dąbrowski – mówi w rozmowie z portalem politykawarszawska.pl
Tak zabezpieczanie dokumentów w ramach kontroli skomentowano na profilu społecznej organizacji "Miasto Jest Nasze":

W czwartek miała się odbyć Nadzwyczajna sesja Rady Warszawy w sprawie afery na Bemowie, jednak nie doszła do skutku z powodu braku kworum, ponieważ nie przyszli radni z PO. Pojawili się natomiast aktywiści "Miasto Jest Nasze" z korytem dla Platformy. - To koryto, które wiernie służy działaczom PO w Warszawie od lat. Do niego cały czas pchają się nowi ludzie - drwili działacze stowarzyszenia.
Do dziś też wiceprezydent Dąbrowski, mimo zgodnych apeli wszystkich środowisk politycznych i społecznych, poza Platformą Obywatelską, nie został nawet przez prezydent Hannę Gronkiewicz-Waltz zawieszony w swoich obowiązkach.
Zamiast tego zaczęły się groźby. "Pan B. tkwi w gównie po same uszy, a to tylko przerwa na papierosa i zaraz trzeba będzie kucnąć" - tak burmistrz Śródmieścia Wojciech Bartelski napisał o Bujskim, który ujawnił szczegóły przekrętów na Bemowie.

W Internecie z kolei furorę robi film nakręcony w 2010 roku z publicznych pieniędzy dzielnicy Bemowo, zrobiony w formie zabawy, gdzie Dąbrowski i jego pracownicy z urzędu śpiewają w rytm piosenki: "Komu auto, komu chatę Komu awansować tatę Komu nie podawać ręki"
