Podziel się swoim 1,5% podatku na wsparcie mediów Strefy Wolnego Słowa. Dziękujemy za solidarność! Dowiedz się więcej »

Bez prądu, ogrzewania i bieżącej wody? Putin chce zgotować Ukrainie ciężką zimę

Rosyjskie terrorystyczne ataki na Ukrainę, do których dochodzi od czasu pożaru na Moście Krymskim, często biorą na cel cywilną infrastrukturę. Wielu Ukraińców martwi się teraz, że czeka ich zima bez prądu, ogrzewania i bieżącej wody. 

Maciej Łuczniewski/ Gazeta Polska

10 października Rosjanie przypuścili atak rakietowy na ukraińskie miasta, na skalę, której nie notowano od pierwszych dni wojny. Później Władimir Putin twierdził, że była to odpowiedź na pożar Mostu Krymskiego, ale ukraiński wywiad ustalił, że to kłamstwo, a sam atak był zaplanowany już na początku miesiąca. Od tego czasu podobne ataki stały się dla Ukraińców przerażającą codziennością. Rosjanie oprócz pocisków balistycznych, których zapasy zdaniem zachodnich ekspertów już się kończą, używają też ogromnej ilości irańskich dronów-kamikadze, a nawet przeciwlotniczych pocisków S-300, którymi atakują cele naziemne. 

Celem ich ataków są nie tylko cywile, ale także infrastruktura krytyczna, jak np. elektrownie, elektrociepłownie czy też stacje wodociągów. Prezydent Wołodymyr Zełenski ujawnił niedawno, że  rosyjskie ataki uszkodziły w zeszłym tygodniu niemal jedną trzecią ukraińskich elektrowni, powodując w całym kraju ogromne blackouty. Nawet daleko od linii frontu dostęp do prądu czy bieżącej wody nie jest już niczym pewnym, a Rosjanie niszczą infrastrukturę szybciej, niż Ukraińcy są ją w stanie naprawiać. 

Ostatnim miastem, które to spotkało, był Żytomierz, który jest oddalony o ok. 140 kilometrów od Kijowa i jest ważnym hubem transportowym i centrum przemysłowym. We wtorek rosyjskie rakiety zniszczyły tam elektrownię, pozbawiając znaczną część ćwierć miliona jego mieszkańców, a także mieszkańców pobliskich miejscowości, dostępu do prądu i wody. W Kijowie rakiety uszkodziły dwie elektrownie, pozbawiając prądu 50 tysięcy ludzi. Rakiety poważnie uszkodziły także sieć energetyczną w Dnieprze. 

Plan Putina wydaje się prosty. Chce sprawić, żeby nadchodząca zima była jak najtrudniejsza dla Ukraińców, co pozbawi ich woli walki i skłoni do ustępstw. Sytuacja wielu z nich jest trudna. W Kiwszariwce w obwodzie charkowskim dziennikarze agencji AP spotkali 9-letniego Artema Panczenkę, który pomagał swojej babci rozpalić ogień w improwizowanej kuchni pod gołym niebem. Chłopiec mieszka razem z nią w zrujnowanym przez rosyjski ostrzał bloku, który od trzech tygodni pozbawiony jest gazu, prądu i wody. „Jest zimno i są bombardowania” - powiedział dziennikarzom - „Jest naprawdę zimno. Śpię w ubraniu w naszym mieszkaniu”. 

W okolicach frontu mieszkańcy zastanawiają się jak przetrwać zimę. W pobliskiej wiosce Kuryliwka 37-letni Wiktor Paljanica powiedział im, że zebrał już tyle drewna, że starczy mu go do wiosny. Zimę spędzi jednak w swojej szopie, gdzie będzie ogrzewał się małym piecem, gdyż okna jego domu wybiły odłamki z rosyjskich pocisków. Przyznał, że sytuacja jest ciężka, a mieszkańcy spędzają dużo czasu na zbieraniu opału. To jest nie tylko ciężką pracą, ale jest też niebezpieczne, gdyż okupanci zostawili po sobie ogromne ilości min. Roman Semenukham, członek regionalnego rządu Charkowa, powiedział AP, że pracują na razie nad przywróceniem prądu, a dopiero potem będą mogli zająć się ogrzewaniem, w międzyczasie dostarczają też mieszkańcom opał. Paljanica wątpi, że ogrzewanie wróci szybko, ale jest przekonany, że sobie poradzi. „Mam ręce i nogi. Więc nie boję się zimna, ponieważ mogę znaleźć drewno i rozpalić pod piecem” - powiedział AP. 

Władze kontrolowanych przez Ukrainę fragmentów sąsiedniego Doniecka wezwały już mieszkańców do ewakuacji i ostrzegły, że w wielu miejscach może nie udać im się przywrócić gazu i prądu przed zimą. Podobnie jak w Charkowie, także tutaj tysiące mieszkańców mieszka w zniszczonych przez Rosjan budynkach, które nie chronią przed deszczem i zimnem. Inni nocują w budowanych na dziedzińcach szałasach. Gotują wspólnie na ogniskach i w improwizowanych paleniskach, jeżeli uda im się akurat zdobyć jakiejś jedzenie. Ich warunki życia przypominają średniowiecze, wojna pozbawiła ich wszystkich współczesnych udogodnień. 

„Nie ma prądu, nie ma wody, nie ma gazu. Jest nam zimno” - powiedział dziennikarzom AP 47-letni Anton Sewrukow, który przygotowywał kolację dla swojej matki - „Robię na ogniu herbatę dla mojej matki, ale ona pije tylko troszkę, aby na chwilę się rozgrzać”. Jego matka, Zoja Sewrukowa, od siedmiu lat jest przykuta do łóżka. Mieszka w ich wilgotnym mieszkaniu, siedząc pod kocem i zabijając czas grą w pasjansa. „Teraz jest naprawdę zimno. Gdyby nie mój syn, to bym zamarzła” - powiedziała. 

Pytaniem pozostaje to, czy rosyjski terroryzm i próba wykorzystania w nim zimy sprawią, że wola walki Ukraińców osłabnie. Na razie, mimo ogromu cierpień, nic na to nie wskazuje. Najnowszy sondaż Gallupa wykazał, że 70% obywateli tego kraju popiera walkę aż do zwycięstwa, a zaledwie 26% chciałoby, żeby ich rząd rozpoczął jak najszybciej negocjacje. Poparcie dla dalszej walki jest największe na zachodzie, w centrum i na północy kraju, jednak nawet na wschodzie i południu więcej Ukraińców – odpowiednio 56 i 58% - uważa, że wojna powinna być prowadzona do skutku. 90% respondentów, którzy poparli dalszą walkę, odpowiedziało, że zwycięstwem będzie dla nich wyrzucenie rosyjskich okupantów z okupowanych terytoriów, łącznie z Krymem. 



 

 



Źródło: niezalezna.pl, AP, The Hill   

 

#Ukraina

prenumerata.swsmedia.pl

Telewizja Republika

sklep.gazetapolska.pl

Wspieraj Fundację Niezależne Media

Chcesz skomentować tekst? Udostępnij treść i skomentuj w mediach społecznościowych.
Wiktor Młynarz
Wczytuję ocenę...
Zobacz więcej
Niezależna TOP 10
Wideo