-Dysponujemy badaniami niezależnych ośrodków, w tym sondażem przeprowadzonym na zlecenie Ośrodka Studiów Wschodnich, na podstawie których można oszacować zbliżone do realnego poparcie dla Alaksandra Łukaszenki – to ok. 20-30 proc.
- mówi ekspert zajmujący się Białorusią.
W sondażu, który przeprowadzono na zamówienie OSW Łukaszenka został został oceniony pozytywnie przez 27,2 proc. respondentów, a raczej pozytywnie przez 13,6 proc. (łącznie 40,8 proc.), negatywną ocenę sformułowało 33,4 proc., a raczej negatywną – 12,3 proc. ankietowanych (łącznie 45,7 proc.).
Z kolei brytyjski Chatham House w niedawnym badaniu zapytał Białorusinów, na kogo głosowali w wyborach. Do oddania głosu na Łukaszenkę przyznało się 21,2 proc., a na Swiatłanę Cichanouską – 50,4 proc. Na prośbę o wybranie z listy polityka, który „zasługuje na to”, by zostać prezydentem, Łukaszenkę wskazało 23,9 proc. osób, na Cichanouską 11,2 proc., zaś najwięcej głosów – 35,3 proc. otrzymał Wiktar Babaryka, którego nie dopuszczono do udziału w ubiegłorocznych wyborach, i który od czerwca przebywa w areszcie z zarzutami karnymi.
- Z jednej strony widzimy, że nie potwierdzają się oceny przeciwników Łukaszenki, że jego poparcie to te symboliczne 3 proc. Z drugiej strony, nie ma mowy o wyniku wyborczym na poziomie 80,1 proc. czy choćby zaufaniu do Łukaszenki 66,5 proc. badanych, jakie przyznaje mu ostatni oficjalny sondaż
- mówi Kłysiński.
10 lutego białoruskie władze opublikowały wyniki „wielkiego badania opinii publicznej”, w którym zaufanie do Łukaszenki miało zadeklarować 66,5 proc. badanych (a 75 proc. – w badaniu telefonicznym). Wykonał je zbliżony do władz ośrodek Ecoom, który Kłysiński określa jako „typowe gongo” (czyli prorządowa organizacja pozarządowa).
- Łukaszenka zadziałał w typowym dla siebie, prostym i pozbawionym finezji oraz wyczucia, stylu. Trzeba przekonać ludzi, że mnie popierają? Pokażmy im sondaż
- mówi Kłysiński.
- Oficjalna socjologia na Białorusi działa mniej więcej jak w polskim filmie "Obywatel Piszczyk". Rzeczony Jan Piszczyk pyta w nim szefa OBOP: Jaki procent, Zdzisiu, uznałbyś za zadowalający? I przynosi taki sondaż, jaki jest potrzebny
- mówi ekspert.
- Nie zdziwiłbym się, gdyby ten sondaż w ogóle nie był przeprowadzony. Podobnie możliwe jest, że głosów w wyborach prezydenckich nawet nikt nie policzył
- dodaje Kłysiński.
Na Białorusi zabronione jest przeprowadzanie badań bez zgody władz - sondażownie muszą mieć licencję, a socjologiczna „samowolka” traktowana jest jako wykroczenie, karane grzywną. Mimo to na Białorusi są przeprowadzane niezależne badania, właśnie takie jak te zamówione przez OSW czy Chatham House.
- Pamiętajmy jednak, że w tym kraju mamy obecnie nie po prostu autorytaryzm, a "autorytaryzm nadzwyczajny". A to oznacza, że ludzie się pewnych pytań po prostu boją
- ocenia Kłysiński.
- Mamy więc sytuację, w której sondaże, a także wybory, są przeprowadzone dla jednego człowieka. On sam żyje w bańce informacyjnej i to jest ogromne zagrożenie
- uważa ekspert.
Jego zdaniem masowe protesty przeciwko sfałszowaniu wyborów świadczą o „ogromnej przepaści” pomiędzy wyobrażeniem władzy o sytuacji w kraju a rzeczywistością. - To grozi tragicznymi konsekwencjami - uważa analityk.
- W tym systemie każdy próbuje przetrwać, zakładając, że jeśli się nie wychyli, zaspokoi oczekiwania swoich przełożonych, by ci mogli zrobić to samo wobec swoich szefów – to jakoś to będzie. Dlatego też prawdopodobnie nikt nie odważyłby się przynieść na biurko Alaksandra Łukaszenki wyników wyborów, w których dostał mniej głosów niż oczekiwał
- tłumaczy analityk, wskazując przy tym, że system ten jest coraz mniej stabilny, a w administracji narasta kryzys kadrowy.
- To, że w "oficjalnym sondażu" Łukaszenka dostał mniej niż w czasie wyborów było nieudolną próbą załagodzenia sytuacji z wyborów, która przyczyniła się do wybuchu protestów
- mówi ekspert.
Sam Łukaszenka przyznawał, że na wyborach być może któryś z urzędników dodał mu parę procent, ale przecież „nie da się dopisać 80 proc.”
Kłysiński wskazuje, że z badania OSW wynika, iż państwowa propaganda, oskarżająca Zachód, a szczególnie Polskę i Litwę, o spisek przeciwko Białorusi nie jest dla respondentów przekonująca.
- Nasze badanie było poświęcone przede wszystkim sprawom zagranicznym, sympatiom do innych krajów i narodowości. Pomimo trwającej od sierpnia antypolskiej i antyzachodniej kampanii propagandowej w mediach oficjalnych, pozytywnie i raczej pozytywnie ocenia Polskę – 63,5 proc. badanych, a Polaków – 82,9 proc.
- podkreśla Kłysiński. Polska jest na trzecim miejscu (po Rosji i Niemcach) wśród pozytywnie ocenianych krajów, a na czwartym – wśród narodowości (wyprzedzają nas Rosjanie, Ukraińcy i Niemcy).
Z badania wynika, że pomimo wsparcia okazanemu Łukaszence przez Rosję na tle kryzysu politycznego i obietnicy pomocy w ewentualnym tłumieniu protestów, Białorusini wciąż oceniają wschodniego sąsiada bardzo pozytywnie i Rosja stoi na czele rankingu. Kraj ten pozytywnie ocenia 86,7 proc. badanych, a jego mieszkańców - 96,2 proc. Świetne notowania ma również Władimir Putin (60,2 proc.). Za „bezprecedensowo wysoki” eksperci OSW uznali jednak odsetek badanych, którzy widzą ryzyko zagrożenia ze strony Rosji dla białoruskiej integralności terytorialnej (42,8 proc.).
- Bardzo ciekawa była odpowiedź na pytanie o to, do jakiego dziedzictwa historycznego powinna się odwoływać Białoruś. Znacznie więcej ludzi uważa, że do tradycji Wielkiego Księstwa Litewskiego (39,7 proc.) niż do Związku Radzieckiego (28 proc.)
- wskazuje Kłysiński.