Wyszukiwanie

Wpisz co najmniej 3 znaki i wciśnij lupę
Polska

Imperium Bondaryka kontratakuje

Obecny szef Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego jest najdłużej urzędującym szefem tajnych służb po 1989 r.

Obecny szef Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego jest najdłużej urzędującym szefem tajnych służb po 1989 r. Wystarczająco długo, by poznać najtajniejsze informacje o polskich politykach, które mogą stać się dla gen. Krzysztofa Bondaryka swoistą polisą ubezpieczeniową. Tym bardziej że w swojej profesji nie jest nowicjuszem – karierę w tajnych służbach zaczął z początkiem III RP, a jego zainteresowanie tą dziedziną zaczęło się znacznie wcześniej.

Od kilku tygodni wiadomo, że nad szefem ABW gromadzą się ciemne chmury. Powodem jest afera Amber Gold, w którą są uwikłani politycy Platformy Obywatelskiej na czele z premierem i jego synem. Kolejne jej odsłony pokazują, że premier od dawna był informowany przez ABW o sprawie Amber Gold, o czym „Gazeta Polska Codziennie” pisała już 8 sierpnia. Teraz jesteśmy świadkami pojedynku pomiędzy premierem a szefem ABW. O ile jeszcze kilka dni temu można było przypuszczać, że Donald Tusk będzie chciał szybko wymienić szefa służb, dziś trudno jest z góry przesądzić, czy to w ogóle nastąpi i kto w tej rozgrywce zwycięży.

Opozycjonista z partyjnym rodowodem

Krzysztof Bondaryk pochodzi z Sokółki, gdzie jego ojciec Kazimierz przez wiele lat był instruktorem propagandy Komitetu Powiatowego PZPR. Kazimierz Bondaryk był znanym w tamtym rejonie działaczem partyjnym, sprawował m.in. funkcję I sekretarza Komitetu Gminnego PZPR w Kuźnicy Białostockiej. Krzysztof Bondaryk dorastał w zasobnym domu, a z racji zajmowanego przez ojca stanowiska miał częsty kontakt z działaczami partyjnymi i miejscowymi ze służb specjalnych. W końcu lat 70. przeniósł się do Białegostoku, gdzie rozpoczął studia na wydziale historii filii Uniwersytetu Warszawskiego.

Pierwszy raz został odnotowany w rejestrach SB w 1980 r.; sprawa zakończyła się latem 1981 r. „z powodu zaniechania wrogiej działalności”. Po wprowadzeniu stanu wojennego, pod koniec kwietnia 1982 r. Krzysztof Bondaryk został razem z kilkunastoma studentami zatrzymany i trafił do aresztu, gdzie przebywał przez pół roku. Został zwolniony ze względu na zły stan zdrowia. A jego sprawę ostatecznie w 1983 r. zakończyła amnestia.

Przez następne trzy lata miał zakaz wyjazdu za granicę; zastrzeżenie anulowano w 1986 r. Wcześniej wojskowym służbom specjalnym podpisał zobowiązanie, że nie będzie podejmował wrogiej działalności.

W drugiej połowie lat 80. Krzysztof Bondaryk pracował w Instytucie Historii PAN, gdzie rozpoczął pisanie doktoratu, którego nigdy nie skończył – zamiast działalności naukowej zaczął pracę w służbach specjalnych.

Na początku lat 90. jako jeden z pierwszych uzyskał odszkodowanie od skarbu państwa za niesłuszne uwięzienie. Był już wtedy szefem białostockiej delegatury Urzędu Ochrony Państwa, a jego wniosek poparł także pochodzący z Podlasia zastępca prokuratora generalnego Stanisław Iwanicki.

Kariera w III RP

Pod koniec lat 80. Krzysztof Bondaryk poznał Wojciecha Raduchowskiego-Brochwicza, który w Białymstoku pracował jako sekretarz ds. kształcenia ideologicznego i propagandy zarządu wojewódzkiego Związku Socjalistycznego Młodzieży Polskiej. Ze zgromadzonych w Instytucie Pamięci Narodowej dokumentów wynika, że Brochwicz pojechał do Białegostoku w związku z pracą żony Anny Raduchowskiej-Brochwicz, która pochodziła z Białegostoku, a po ukończeniu krakowskiej Akademii Ekonomicznej pracowała w firmie polonijnej w rodzinnym mieście.

Krzysztof Bondaryk na początku lat 90. został szefem UOP w Białymstoku. Według nieoficjalnych informacji główny wpływ na jego błyskawiczną karierę miało opracowanie kartoteki rosyjskiej agentury wśród Polaków mieszkających w strefie przygranicznej.

Do 1999 r. z krótką przerwą zajmował się służbami. W 1999 r. w atmosferze skandalu odszedł ze stanowiska wiceministra spraw wewnętrznych i administracji. Okazało się wówczas, że w nadzorowanym przez niego Centrum Informacji Kryminalnej były gromadzone nie tylko bazy danych przestępców, ale także akta SB, m.in. z operacji „Hiacynt” dotyczącej homoseksualistów. Gromadzenie akt służb specjalnych PRL było możliwe, ponieważ Bondaryk nadzorował także zespół ds. współpracy z Biurem Rzecznika Interesu Publicznego. Grupa ta przekazywała sędziemu Bogusławowi Nizieńskiemu materiały dotyczące lustrowanych osób. Tuż przed dymisją Bondaryka ze stanowiskiem pożegnał się szef MSWiA Janusz Tomaszewski – okazało się, że według materiałów służb specjalnych PRL został on zarejestrowany jako tajny współpracownik SB ps. „Bogdan”.

Krzysztof Bondaryk odchodząc formalnie ze służb, nie rozstał się z problematyką bezpieczeństwa. Trafił do prywatnego biznesu: firm związanych z Zygmuntem Solorzem, szefem telewizji Polsat; ściśle współpracował m.in. z Piotrem Nurowskim, jednym z najbardziej zaufanych ludzi Solorza (Nurowski zginął w katastrofie smoleńskiej – leciał do Katynia jako szef PKOl). Uczestniczył także w tworzeniu Platformy Obywatelskiej. W 2001 r. bez powodzenia kandydował z list PO do Sejmu, z hasłem: „Nazywam się Bond. Bondaryk”. Przegrał, ale wszedł do Rady Krajowej PO.

Po raz kolejny o Bondaryku zrobiło się głośno przed wyborami prezydenckimi w 2005 r. Okazało się, że razem z Wojciechem Brochwiczem wziął udział w operacji „Anna Jarucka”: pośredniczył m.in. w przyprowadzeniu przed sejmową komisję śledczą w sprawie PKN Orlen byłej asystentki Anny Jaruckiej, która oskarżyła Cimoszewicza o sfałszowanie dokumentów MSZ. Ostatecznie Cimoszewicz wycofał się ze startu w wyborach prezydenckich i wyjechał do swojego siedliska w Puszczy Białowieskiej. Co ciekawe, w trakcie trwania afery gazety opublikowały zdjęcia z siedliska, na których widać Cimoszewicza razem z Jarucką. Po wybuchu afery ówczesny poseł PiS Ludwik Dorn stwierdził, że Brochwicz jest „uosobieniem wszystkich patologii służb specjalnych”. Po pozwie Brochwicza o naruszenie dóbr osobistych, Sąd Apelacyjny w Warszawie orzekł prawomocnie, że Ludwik Dorn nie musi przepraszać Wojciecha Brochwicza za te słowa

Afera z Anną Jarucką odbiła się także na partyjnej karierze Bondaryka, który odszedł z Zarządu Krajowego PO.

Całość artykułu w tygodniku “Gazeta Polska”



Źródło: