Jak powietrza potrzebujemy odwagi!
Właściwie czujemy to i mówimy o tym od dawna. Przed dwoma z górą laty największa powojenna demonstracja Polaków odbyła się pod hasłem „Obudź się, Polsko”.
Musimy być odważni. Bez gotowości do podjęcia ryzyka, bez determinacji i odwagi nie zmienimy Polski. Trzeba to sobie jasno powiedzieć i starać się przekonać do tego miliony Polaków: musimy być odważni! Współcześnie nie oznacza to na szczęście gotowości każdego z nas do ofiary najwyższej, co było na ogół udziałem przeszłych pokoleń, które – warto to może przypomnieć – mimo tragicznych klęsk, zdały przecież ostatecznie egzamin z odwagi; których przedstawiciele potrafili poświęcić często swoje życie, nie mówiąc o już o ciepłym dobrobycie czy szarej stabilizacji, na ołtarzu potrzeby publicznej. Dzięki nim istniejemy jako wolni Polacy.
Ale czy na pewno w pełni „wolni”? Jak korzystamy z owej wolności? Gdzie jest nasza wolność, skoro nie stać nas na odwagę w czasach o niebo łatwiejszych wyborów niż kiedyś? Dziś – przynajmniej w najbliższej perspektywie – nie musimy płacić krwią. Co najwyżej karierą, ryzykiem biedy, marginalizacji i pogardy ze strony silniejszych. Dziś na ogół i na szczęście nie potrzebujemy odwagi do czynów heroicznych, potrzebujemy jej może najczęściej do zwykłej przyzwoitości. Wydawałoby się – niewiele. A jednak tak bardzo brak nam dziś zwykłej, obywatelskiej, cywilnej, przyzwoitej odwagi. I tak bardzo jej potrzebujemy. My jako społeczeństwo, jako naród, jako wspólnota polityczna – jako Polska. Tak, potrzebujemy Polski odważnej!
Gdy spojrzeć na problem odwagi w kontekście współczesnej Polski wnikliwiej, zdumiewa mnogość poziomów, na których owa odwaga jest nam dziś ze wszech miar potrzebna.
Odpowiednie rzeczy dać słowo
Po pierwsze, musimy być odważni, by bronić podstawowych, najprostszych wartości, tych najważniejszych w życiu codziennym i publicznym. Na skutek globalnego kryzysu kultury i moralności obrona wartości, takich jak uczciwość czy przyzwoitość na co dzień, ale także przyzwoitość w polityce, wymaga odwagi, a niekiedy wręcz niemal heroizmu. To pierwszy i zasadniczy wymóg współczesności odnoszący się do pojęcia odwagi. Musimy być odważni, by nazywać rzeczy po imieniu, piętnować zło i kłamstwo i dawać świadectwo dobra i prawdy nawet wtedy, gdy na różne sposoby komplikuje nam to wygodne, wydawałoby się, życie.
Dlatego musimy często zadawać trudne pytania: o katastrofę smoleńską, o sfałszowane wybory, o fasadową demokrację, o morale ludzi sprawujących władzę, o ukryte grupy interesów, o przyzwolenie społeczne dla różnych naszych wad i słabości. Trzeba nam niekiedy prawdziwego męstwa, by nazywać rzeczy po imieniu i bronić spraw trudnych. A jednocześnie by nie ulegać presji fałszywej rzeczywistości, przekupstwu symbolicznej przemocy i połyskliwego barbarzyństwa. Musimy być odporni na pochlebstwa i złudne wygodnictwo, jakie oferuje system w zamian za wyrzeczenie się przez nas podmiotowości i wierności podstawowym wartościom.
Tradycja dumnych ludzi
Po drugie, musimy znaleźć w sobie odwagę do obrony polskich wartości. Dziś często trzeba prawdziwej odwagi, aby bronić – w Polsce i za granicą – polskości, naszej tożsamości i kultury, tradycji i historii. Jesteśmy haniebnie niekiedy atakowani i poniżani. Serwuje się nam potężne dawki pedagogiki wstydu. Mamy „korzystać z okazji, by milczeć”, mamy nie mieć w Europie równych praw, takich jak Niemcy czy Francuzi, ale także Szwajcarzy czy Szwedzi. Mamy po prostu nie przeszkadzać prawdziwym współczesnym panom Europy i świata.
W tej sytuacji trzeba naprawdę wielkiej odwagi, by walczyć o godność Polski i Polaków, nie godząc się na takie traktowanie. Jesteśmy godnym narodem, mamy wartościową tradycję, przepojoną ideałami chrześcijaństwa i demokracji oraz heroiczną często ich obroną, co istotnie wzbogaca cywilizację Zachodu i współtworzy tożsamość Europy. I nie ma żadnego powodu do kompleksów i skazywania nas na jakieś podrzędne miejsce wśród narodów i kultur europejskich.
A jednak presja pogardy dla polskości jest, zarówno za granicą, jak i – co zdumiewające – w samej Polsce, ogromna. Trzeba nam więc prawdziwej odwagi i konsekwencji, by twardo walczyć o docenienie naszej tożsamości i godną pozycję Polski w świecie.
Mieć odwagę być mądrym
Po trzecie, potrzebna jest nam – zwłaszcza w kraju takim jak Polska, który musi nadrabiać wieloletnie zapóźnienia cywilizacyjne – wielka odwaga w myśleniu, w kreowaniu i tworzeniu wizji rozwojowych, strategii i projektów Wielkiej Zmiany. Polska potrzebuje takich odważnych wizji i programów, których celem, z jednej strony, musi być zdecydowane przeciwdziałanie toczącym ją licznym kryzysom, rozwiązywanie licznych problemów i przełamywanie barier, z drugiej zaś – swoista ucieczka do przodu, kreowanie nowoczesnych szans rozwojowych we wszystkich dziedzinach życia społecznego, kulturalnego i gospodarczego. Bez naprawdę odważnych, wielowymiarowych i systemowych działań, wyzwalających energię i zdolności wszystkich Polaków, nie przełamiemy polskich kryzysów, nie zbudujemy Polski prawej, sprawiedliwej i solidarnej.
Bogactwo i ubóstwo
Po czwarte, szczególnej odwagi wymaga stworzenie, wypromowanie i realizacja projektów o charakterze gospodarczo-rozwojowym, jakie musimy w Polsce podjąć, aby wyrwać się ze stanu, który ekonomiści określają mianem klasycznej pułapki średniego dochodu. Obecny wzrost gospodarczy, na poziomie 2–3 proc. rocznie, dla kraju wychodzącego z biedy nie stanowi żadnej zielonej wyspy nadziei, nie daje najmniejszych szans dogonienia przez Polskę krajów bogatych i skazuje nas na tzw. rozwój zależny, w którym konkurujemy jedynie relatywnie niskimi kosztami wynagrodzeń, a kondycja naszej gospodarki – mówiąc skrótowo – zależy bezpośrednio od koniunktury w Niemczech i cen surowców w Rosji.
Aby wyrwać się z tej zależności, Polska potrzebuje bardzo odważnego, ambitnego programu rozwoju gospodarczego, wielkiego planu inwestycyjnego, którego celem jest podniesienie stopy inwestycji z obecnych 18 do 25–30 proc.! Tylko taki program zapewni nam wzrost gospodarczy na odpowiednim poziomie i zahamuje tragiczną dla kraju emigrację oraz da nadzieję na znaczne podniesienie wysokości przeciętnej płacy, a co za tym idzie – godne życie wszystkich Polaków, a nie tylko „wygranych na transformacji”.
Polska potrzebuje też ambitnego planu budowy miejsc pracy, rozwoju mieszkalnictwa, reindustrializacji, znacznego podniesienia dramatycznie niskiego obecnie poziomu innowacji w gospodarce oraz unarodowienia sektora bankowego. Wszystkie te projekty wymagają wielkiej determinacji i odwagi ze strony polityków, a także odwagi i hartu od społeczeństwa, przede wszystkim odwagi zrozumienia, że ambitne programy rozwojowe są w Polsce koniecznością, jeśli mamy zacząć normalnie konkurować w gospodarce, a nie przyzwyczajać się do roli usłużnych klientów, których szczytem marzeń jest zbieranie okruchów z pańskiego stołu. Polacy muszą to zrozumieć, muszą zaakceptować poważne i odważne myślenie o gospodarczej niezależności. Nie możemy panicznie bać się rewanżu „rynków” czy retorsji gospodarczych i blokad ze strony państw używających argumentów gospodarczych w polityce. Ryzyko wybicia się na gospodarczą suwerenność jest nie tylko naszą szansą, ale przede wszystkim – w obecnej chwili – koniecznością. Musimy być w tym dziele odważni.
Z tego, co powiedzieliśmy wyżej, wynika jednoznacznie, że potrzebna nam jest – po piąte – odwaga do bycia suwerennymi, niezależnymi od możnych tego świata, bo rozwój zależny skazuje nas na ryzyko wiecznej nędzy i upokorzenia. Podmiotowość i suwerenność – oto czego Polska od nas obecnie oczekuje.
Pot i łzy
Po szóste, potrzebujemy odważnej reformy państwa. Polegającej nie tylko na odzyskaniu przez nie cech klasycznej demokracji, ale także na odpolitycznieniu jego aparatu, przy jednoczesnej głębokiej demokratyzacji systemu. Odwaga zmiany w tym zakresie to oparcie administracji państwowej na apolitycznym korpusie urzędniczym oraz realne uspołecznienie władzy, poprzez dopuszczenie obywateli do współrządzenia, odważne wsparcie dla rozwoju społeczeństwa obywatelskiego i niezależnych mediów. Tylko w ten sposób stworzymy państwo rzeczywiście przyjazne obywatelom i odbudujemy zaufanie Polaków do instytucji publicznych.
Po siódme, to odważne myślenie, którego potrzebujemy, musi czerpać z rodzimej nowoczesnej kreatywności. Musimy odważnie i dynamicznie, na wielką skalę, stymulować ową kreatywność i twórczość. Musimy, jako państwo, śmiało stawiać na innowacyjność, na młodych, na szczególnie utalentowanych.
Po ósme, samo odważne, twórcze podmiotowe myślenie oraz ambitne projekty nie wystarczą. Musimy mieć odwagę do podjęcia naprawdę wielkiego wysiłku zmiany, do ciężkiej codziennej pracy na rzecz realnego zmieniania rzeczywistości. Nic nie dostaniemy od nikogo za darmo – musimy być gotowi na pot i łzy, ale tylko taka droga przyniesie pożądane efekty.
Potrzeba zaangażowania
Po dziewiąte, Polsce potrzebna jest odwaga do odnowienia naszej postawy wobec polityki. I to co najmniej w dwojakim sensie tych słów. Przede wszystkim musimy odzyskać pojęcie dobra publicznego i standardów demokratycznych. Odwaga w polityce to obrona jej klasycznego znaczenia, jako drogi do budowania dobra wspólnego, a nie dążenia do utrzymania władzy za wszelką cenę. Odwaga w polityce to obrona standardów demokracji, brak zgody na upadek morale i kultury politycznej.
Ponadto musimy znaleźć odwagę do śmiałego podejmowania realnej, cywilizowanej walki politycznej, do twardej obrony naszych interesów i wartości politycznych, nieustępowania wobec siły potężnego – coraz mniej mającego wspólnego z demokracją – systemu. Musimy mieć odwagę do niewstydzenia się naszego zaangażowania w politykę i odwagę do obrony naszych wyborów, w mediach, w pracy, w rodzinie, wśród znajomych i przyjaciół, w rozmaitych instytucjach Rzeczypospolitej.
Po dziesiąte, musimy znaleźć odwagę do działania roztropnego, łączącego często wiedzę z doświadczeniem, praktykę z teorią, rozsądek z determinacją, żywiołową spontaniczność z pragmatyzmem i organizacją, wreszcie – co może najtrudniejsze – łączącego wierność naszym wartościom z koniecznością mądrych kompromisów.
Solidarność i patriotyzm
Po jedenaste, potrzebujemy odwagi w solidarności. W Polsce współczesnej jest wiele obszarów wymagających naszej solidarności. A prawdziwa cnota solidarności międzyludzkiej wymaga niekiedy prawdziwego męstwa, a prawie zawsze co najmniej poświęcenia, rezygnacji z jakiejś części własnego interesu na rzecz potrzeb drugiego człowieka, na rzecz spraw publicznych czy dobra wspólnego. To wymaga odwagi.
Po dwunaste więc, potrzebujemy odwagi do podejmowania odpowiedzialności za polską wspólnotę w najszerszym tego słowa rozumieniu. Potrzebujemy po prostu twardego, odpowiedzialnego patriotyzmu. I musi to być postawa pełna powagi i odwagi zarazem. Lękliwy patriotyzm jest tani i prowadzi na manowce, kończy się na ogół zgniłymi kompromisami prowadzącymi w prostej linii do porażek. Prawdziwy patriotyzm wymaga natomiast zawsze odwagi, a czasem nawet heroizmu. Bez zdecydowania i odwagi nie jesteśmy bowiem zdolni w świecie współczesnym skutecznie bronić naszych interesów i naszej racji stanu.
Nie bójmy się gestów
Po trzynaste, potrzebujemy również odwagi do symbolicznych gestów, do publicznego wyrażania naszych wartości w sposób widoczny i znaczący. Symbol i gest budują bowiem wspólnotę, której tak bardzo nam brakuje. Publiczne manifestacje integrują nas wokół najważniejszych wartości i wzmacniają społeczność, ale wzmacniają także każdego – realnego i potencjalnego – uczestnika owej wspólnoty. Dają siłę i moc. Dlatego nie bójmy się gestów i publicznego dawania świadectwa. Bo taka odwaga też buduje.
Po czternaste, może najbardziej potrzebna jest w Polsce po prostu odwaga do walki z systemem, z – opisanym kiedyś przez Andrzeja Zybertowicza – wielopiętrowym układem klientelistycznym, z potężnymi – jawnymi i ukrytymi – grupami interesów, w tym interesów zagranicznych, mocno osadzonymi w naszym kraju, z lokalnymi klikami i mafiami. Mimo zmasowanego ostrzału przekupnych mediów i olbrzymiego nacisku systemu nie możemy bać się otwarcie diagnozować owej jawnie patologicznej struktury i godzić się na jej istnienie. I potrzebujemy wielkiej odwagi, by się temu systemowi przeciwstawić. Potrzebujemy też niekiedy prawdziwego męstwa, by nie dać się też temu systemowi kupić.
Przeciw wycofaniu
Aby skutecznie walczyć z systemem musimy – po piętnaste – znaleźć w sobie odwagę do przełamania tak często obłędnego przekonania, że nic nie da się zrobić. Trzeba przerwać ten nasz chocholi taniec wycofania. Trzeba odwagi, by uwierzyć, że otaczającą nas rzeczywistość możemy aktywnie zmienić. Dziś przekonanie o wpływie na sprawy kraju wyraża jedynie 19 proc. Polaków, i choć znacznie więcej, bo 42 proc. z nas deklaruje, że ma wpływ na sprawy lokalne, to jednak pozostajemy jednym z najbardziej biernych obywatelsko narodów Europy – 79 proc. społeczeństwa uważa, że nie ma żadnych możliwości wpływania na bieg spraw publicznych. Musimy się obudzić z tego letargu, a drogą do tego powinno być przede wszystkim rozbudzenie w Polakach cnoty męstwa i odwagi obywatelskiej.
Owa, tak bardzo dziś nam potrzebna, wiara w obywatelską sprawczość stanowi z kolei podstawę dla wykształcenia się, w całym naszym społeczeństwie i w każdym z nas osobno, cnoty odpowiedzialnej aktywności. Musimy zdobyć się po prostu na aktywne działanie, indywidualne i wspólnotowe, zorganizowane i spontaniczne, będące często naturalnym odruchem serca. I do tego – po szesnaste – też często potrzeba nam prawdziwej odwagi. Odwagi do bycia nieobojętnym i aktywnym. Każdy we własnym zakresie, każdy na własną miarę, razem i osobno, ale każdy może coś realnie zrobić i aktywnie działać dla Polski.
Obalić systemowe kłamstwo
Kiedyś postawę samotnego buntownika wobec zmowy systemu lub dyktatu zdemoralizowanej większości (czy może raczej motłochu) nazywano odwagą cywilną. Dziś Polska jak powietrza potrzebuje właśnie cywilnej odwagi. Odwagi do przyjęcia prawdy, do niezależnego sądu o faktach, do rozsądku i mądrości wobec szalejącego zakłamania.
Bo istota systemu polega na tym, że cały czas nas straszą. To ich główna taktyka manipulacji. Kłamliwie przedstawiają społeczeństwu mitycznego wroga i od rana do nocy nim straszą. Cała potężna machina medialna nastawiona jest na zastraszanie. Chcą mieć strachliwe, wytresowane społeczeństwo, które za „ciepłą wodę w kranie” nie piśnie słówka, nie przeciwstawi się, zaakceptuje kolejne, codzienne propagandowe „ustawki”. Straszą wojną, dyktaturą Kaczyńskiego, kryzysem ekonomicznym, a nawet tym, że rządy PiS‑u oznaczają koniec kombinowania i szarej strefy, że przyjdzie kryzys, wyjadą kapitaliści i nie stać nas będzie nawet na małą stabilizację i owe nędzne życie mimikrą: Kaczor odbierze nam błogosławioną konsumpcję w Lidlach, Żabkach i Biedronkach! Oto koszmar polskiego kołtuna 2014 r.! Doprawdy, czy potrzebujemy aż takiej wielkiej odwagi, by uwolnić się od tak nędznego myślenia? A jednak… Fakt, że system trwa, mówi nam wiele, jak bardzo wciąż nam jej brakuje.
Z drugiej jednak strony – trzeba to jasno wyrazić – przeciwstawienie się owemu systemowemu kłamstwu nie jest wcale tak trudne, jak na pierwszy rzut oka się wydaje. Wszak król jest zupełnie nagi. Cóż mogą nam tak naprawdę zrobić? Obrazić? Wszak nie mają zdolności honorowej. Pozbawić przyjaciół? A cóż to za przyjaciele, którzy wybierają systemowy konformizm. Okraść, wyrzucić z pracy, wsadzić na 48? Trudno, prawdziwe wartości są przecież ważniejsze, a nasi rodzice stawali przed znacznie poważniejszymi próbami.
A więc nie bójmy się, to jest do zrobienia, jest w zasięgu ręki, i potrzebujemy do tego znacznie mniejszej dzielności niż ta, na którą zdobyć się musiały poprzednie pokolenia. I pamiętajmy – jest nas coraz więcej.