Obserwujemy w mediach to, co dzieje ze szczątkami malezyjskiego boeinga w rękach separatystów, z ciałami ofiar katastrofy, z ich rzeczami… Traktowania ich bez specjalnej kultury i czci. Dziś na miejscu katastrofy wydarzył się np. pożar, a pociąg wiozący ciała został zatrzymany przez separatystów. Jak pani to postrzega?
To, co się stało z Boeingiem 777 jest przerażające. Jeżeli były jakieś wątpliwości, że to bandyci dokonali zamachu, ich zachowanie po tej tragedii w pełni uzasadnia użycie takiego określenia. Nie dopuszczono żadnych organizacji uprawnionych do badania katastrof. Do tego, to straszliwe zachowanie na wrakowisku. Bezczeszczenie zwłok, okradanie ciał i bagażu pasażerów… Ładowanie szczątków do worków i umieszczenie w pociągu - chłodni, która została w nocy wyłączona. To są absolutnie przerażające rzeczy. Nie do wiary, że to wszystko dzieje się w Europie, na oczach świata. Jest upał, lato. Trudno mi nawet sobie wyobrazić jak czują się rodziny tych osób, które zginęły. Nie dość, że muszą się zmagać ze stratą bliskich, to jeszcze docierają do nich takie wiadomości. Dziś rano w końcu dopuszczono na miejsce katastrofy biegłych z Holandii. Oni stwierdzili, że właściwie wszystko przebiega w sposób prawidłowy. Może bali się powiedzieć krytycznie o tym co zobaczyli?
Jakie dostrzega pani analogie w tym wyjaśnianiu przyczyn katastrofy boeinga do katastrofy smoleńskiej?
Zestrzelony samolot spadł z wysokości 10 tys. metrów i mimo to zebrano dużą ilość ciał. W naszym przypadku upadek z 10 czy 20 metrów spowodował bardzo silne rozczłonkowanie zwłok. To mnie uderzyło w relacjach z Ukrainy, gdzie mówiono o „deszczu spadających ciał”. Analogiczne jest plądrowanie osobistych rzeczy. Wielu obrączek, pierścionków, zegarków czy innych wartościowych przedmiotów ofiar ze Smoleńska nigdy przecież nie odzyskano. Plądrowanie to praktyka barbarzyńców, wszystko jest traktowane jak zdobycz wojenna. Uważają, że mogą zabierać ofiarom biżuterię, a zabawki dzieciom…
I obnosić się z tym…
Tak, jak obnoszono czy chwalono się z tym, że zestrzelono samolot.

fot.: Tomasz Hamrat Gazeta Polska - na zdj. Ewa Kochanowska
Czy państwo, jako rodziny smoleńskie, zamierzacie zabrać głos dzieląc się swoim doświadczeniem? Wystosować np. list do prezydentów państw zachodnich, aby nie popełniali błędów takich jak polskie władze przy „wyjaśnianiu” katastrofie smoleńskiej?
Po katastrofie boeinga świat zareagował natychmiast, zgłaszały się do pomocy i instytucje i rządy wielu krajów – zupełnie inaczej jak w naszym przypadku. Jednak szybko zorientowaliśmy się, że dowody będą niszczone bezpowrotnie. Być może taka inicjatywa byłaby bardzo cenna.
Czy obywatele państw zachodnich, będą przeżywać traumę podobną do waszej?
Trudno to porównywać. My byliśmy w sytuacji, gdy tak naprawdę cały świt był przeciwko nam. Wyrażano rodzinom współczucie, doświadczyliśmy wielu dowodów sympatii i wsparcia, „Gazeta Polska” wspierała nas od samego początku. Jednak próby poruszenia opinii publicznej na świecie były mizerne, choć zwracaliśmy się naprawdę do wielu instytucji o pomoc i interwencję w wyjaśnieniu katastrofy. Odmawiano nam, bo polski rząd nie życzył sobie żadnej pomocy.
Pani córka przemawiała w tej sprawie w Parlamencie Europejskim…
Mieliśmy tam dwa wysłuchania publiczne. Nasza petycja, choć przeszła wszystkie procedury, została zdjęta z porządku obrad komisji petycji Parlamentu Europejskiego. Mam takie poczucie, że obojętność świata wobec katastrofy smoleńskiej zaowocowała rozzuchwaleniem bandytów i efekty widzimy przy malezyjskim boeingu. Co czują rodziny, gdy zatrzymany zostaje pociąg z ciałami ich bliskich, bo taki ma kaprys jakiś zamaskowany bandyta?
Jak się to zakończy?
Trudno dziś jeszcze powiedzieć. Mam nadzieje, że nikt nie ośmieli się szydzić z tych rodzin, spotwarzać je, okłamywać , lekceważyć, niszczyć, tak jak to było w naszym wypadku. Że mimo wszystko ciała zostaną prawidłowo zidentyfikowane, zwrócone rodzinom, a bandyci wskazani i ukarani. Ale obawiam się, że po chwili sensacji medialnej katastrofę boeinga, przykryją inne wydarzenia – a tamte rodziny zostaną ze swoją tragedią same. I będą się zmagać z raną, która nigdy się nie zabliźnia.

fot.: @januarywitt Twitter.com