Europoseł PiS Ryszard Legutko w przesłanym do redakcji portalu niezalezna.pl oświadczeniu wyjaśnia, dlaczego nie zgadza się na udział w debatach przedwyborczych z kandydatami Twojego Ruchu. - Występy palikotowców to gorszący spektakl grubiaństwa, obelg, wulgarności. Nie mam ochoty nurzać się w czymś takim, ani choćby w sposób pośredni tego legitymizować – oświadcza stanowczo polityk.
Ryszard Legutko tłumaczy, że w toczącej się kampanii wyborczej przyjąłem założenie, że nie będzie debatował z przedstawicielami Twojego Ruchu.
- Uznałem, że nie będę się spotykał w trakcie debat przedwyborczych z kandydatami Twojego Ruchu, czyli, jak mawia polska ulica, palikociarni – wyjaśnia europoseł.
Choć do tej pory organizatorzy debat przyjmowali ze zrozumieniem to stanowisko, ostatnio jednak doszło do jego odrzucenia. Jak relacjonuje w przesłanym do redakcji portalu niezalezna.pl oświadczeniu europoseł, Uniwersytet Ekonomiczny w Krakowie początkowo przystał na ten warunek, ale w ostatniej chwili zmienił zdanie.
- Zmusiło mnie to do wycofania się z debaty. Żałuję, bo lubię debaty, wielokrotnie w nich uczestniczyłem i zawsze biorę w nich udział z przyjemnością. Tym razem jednak non possum - tłumaczy Ryszard Legutko.
Poniżej publikujemy fragment oświadczenia, w którym europoseł Legutko wyjaśnia, dlaczego nie dyskutuje z kandydatami z partii Palikota:
Po pierwsze, dlatego, że oni nigdy nie dyskutują. Palikot doprowadził do niebywałego schamienia sfery publicznej. Występy palikotowców to gorszący spektakl grubiaństwa, obelg, wulgarności. Nie mam ochoty nurzać się w czymś takim, ani choćby w sposób pośredni tego legitymizować. Palikotowcy kontynuują szkołę Jerzego Urbana. Z Urbanem zaś żaden przyzwoity człowiek nie spotyka się przy debacie, bo debata jest ostatnią rzeczą, z jaką można tę nikczemną figurę łączyć.
Po drugie, Palikot był tym, który jeszcze jako prominentny polityk Platformy Obywatelskiej atakował w sposób chamski prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Nie ma słów, by adekwatnie określić metody i poziom tego ataku, do którego zresztą - co tym smutniejsze - dołączyli inni, z Platformy i spoza niej. To jedna z najczarniejszych kart III RP. Jakikolwiek kontakt z przedstawicielami ze stronnictwem Palikota jest więc nieznośny dla każdego, kto, jak ja, miał honor pracować dla Lecha Kaczyńskiego, a także dla wszystkich tych, którzy, jak wielu Polaków, odczuwają fizjologiczny wstręt do politycznego knajactwa.
Jeśli dzisiaj słychać w Polsce coraz donośniejsze głosy ubolewania - niestety, mocno spóźnione - nad upadkiem debaty publicznej w Polsce, to może pora, by zacząć upodabniać debatowanie do tego, czym zawsze było ono ze swojej istoty, czyli do starcia racji i uzasadnień. Czy istnieje zatem - pytam - najelementarniejsze i najbardziej tolerancyjne kryterium, wedle którego palikotowcy mogliby stać się uczestnikami takiego debatowania? Ja go nie widzę, i nie sądzę, by można było, bez gwałtu na ludzkiej inteligencji, takie kryterium wskazać.
Źródło: niezalezna.pl
Chcesz skomentować tekst? Udostępnij treść i skomentuj w mediach społecznościowych.
pł
Wczytuję ocenę...