Igor Rakowski-Kłos, dziennikarz „Wyborczej”, w rozmowie z pisarką Magdaleną Tulli postawił pytanie zawierające tezę, że życie Danuty Siedzikówny „Inki” było życiem zmarnowanym i nie może być stawiane jako wzór dla młodzieży.
„Nastolatki mają utożsamiać się z dziewczyną, która nie mogła się uczyć i bawić, tylko zmuszona była mieszkać w lesie i umykać obławom NKWD, a jej największym dokonaniem jest śmierć? To życie zmarnowane, a nie godne naśladowania” – dziwił się czerski typ. Najwyraźniej dla niego posiadanie wzoru do naśladowania oznacza, że trzeba po prostu dążyć do literalnego kopiowania życia tej osoby. W takim razie Rakowski-Kłos nie powinien stawiać młodzieży za wzór Michnika, bo ten siedział w pierdlu. No a co to za radość spędzać tam czas? Cóż, to prywatny problem żurnalisty „GW”, że nie widzi różnicy między inspirowaniem się cnotami ducha a tępym naśladownictwem idoli rodem z kolorowych pism dla młodzieży. Że nie rozumie, iż nikt normalny nie chciałby znaleźć się w sytuacji „Inki”, ale każdy, kto już znalazłby się na jej miejscu, chciałby odejść z taką godnością jak ona. Jednak już sam fakt, że jest medium, które drukuje toksyczne produkty umysłu Rakowskiego-Kłosa, stanowi niestety problem publiczny III RP.
Źródło: Gazeta Polska Codziennie
Chcesz skomentować tekst? Udostępnij treść i skomentuj w mediach społecznościowych.
Jakub Pilarek
Wczytuję ocenę...