Na konferencji prasowej ambasador Federacji Rosyjskiej w Polsce Aleksandr Aleksiejew zaatakował policję, podległą szefowi MSW. Domagał się wyjaśnień „dlaczego marsz przebiegał tak, że ambasada była otoczona z trzech stron”. Ambasador wczorajszy incydent porównał nawet do sytuacji z Libii, gdy rosyjska placówka w Trypolisie została ostrzelana, a sprawcy próbowali się wedrzeć do środka ambasady.
- Rosja domaga się oficjalnych przeprosin za incydent przed ambasadą. Dlaczego droga przemarszu była tak zaplanowana, że ambasada została otoczona z trzech stron? Złamane zostały postanowienia Konwencji Wiedeńskiej. Będziemy się domagać zadośćuczynienia za wyrządzone szkody oraz, co najważniejsze, podjęcia środków, które by wykluczyły w przyszłości tego rodzaju incydenty. To nie jest prośba o podjęcie odpowiednich środków. To jest obowiązek strony polskiej. My nie Z naszej strony będzie brzmiało, że nie tylko prosimy o podjęcie środków, ale to podjęcie środków jest obowiązkiem strony polskiej. Państwo polskie nie zapewniło nam bezpieczeństwa – oświadczył Aleksandr Aleksiejew.
Według zapewnień rosyjskiego ambasadora uszkodzone zostały samochody, brama wjazdowa oraz budka ochrony. - Nie chodzi o to ile wyniosą szkody. Sytuacja jest znacznie bardziej poważna – skwitował Aleksandr Aleksiejew.
Zobacz zamieszki pod Ambasadą rosyjską
