Główną sceną walki o niezależność Europy od rosyjskich surowców jest teraz Parlament Europejski. Podczas prac i dyskusji nad raportem PE ws. łupków z całą siłą ujawniło się lobby działające w interesie Moskwy. Zaostrzenia przepisów wydobywania gazu łupkowego żąda frakcja Zielonych, z „francuskim Lepperem”, rusofilem José Bové na czele. Wspierają ich różnej maści ekolodzy. Do PE wpłynęły petycje z żądaniem zakazania wydobycia gazu łupkowego w UE. Jedną złożył Polak, który utajnił swoje dane. Druga, z ośmioma tysiącami podpisów, nadeszła z Bułgarii. Oczekuje się jeszcze petycji z Francji. Krytycy projektu raportu PE ws. gazu łupkowego atakują jego autora, polskiego eurodeputowanego Bogusława Sonika (PO) nie tylko za popieranie łupków, ale też... antyrosyjskość. Jak mówi Wenonah Hauter z organizacji Food & Water Europe, Polak sięga w raporcie po zimnowojenną retorykę, oskarżając rosyjski Gazprom o szerzenie obaw przed gazem łupkowym.
Rosja wykorzystuje do walki z łupkami ekologów tak, jak kiedyś ZSRS wykorzystywał „ruchy pacyfistyczne” przeciwko rozmieszczaniu w Europie amerykańskich rakiet. Gazprom publicznie głosi, że troszczy się o środowisko. Jednocześnie wpływa na polityków, z których wielu związanych jest z ekologami. Przykładem skuteczności takiego przymierza są Bułgaria i Rumunia, w których zawieszono prace nad łupkami. Zakaz wydobywania gazu łupkowego w Bułgarii (styczeń br.) inspirowali trzej deputowani postkomunistyczni. Dwaj z nich to byli ministrowie, którzy podpisywali umowy z Gazpromem, a trzeci to konsultant ws. budowy przez Rosjan elektrowni atomowej w Bułgarii. Co ciekawe, uliczne protesty ekologów przeciwko łupkom rozkręciły się dopiero po tym, gdy okazało się, że koncesję dostał amerykański Chevron. Także pod antyamerykańskimi hasłami przeciwko łupkom protestowano w Rumunii, tam kampanię nakręcali postkomunistyczni socjaldemokraci. W rezultacie Chevron zawiesił wydobycie z początkiem kwietnia.
Rosja wpływa na ekologów poprzez polityków, ale też najzwyczajniej w świecie ich kupuje. Tak było w marcu 2011 r. w Niemczech, gdy konsorcjum Nord Stream sfinansowało Fundację Ochrony Przyrody Niemieckiego Bałtyku, do której weszły organizacje ekologiczne WWF Germany, BUND i NABU. Natychmiast wszystkie wycofały zastrzeżenia do Gazociągu Północnego. Zresztą WWF, rosyjski oddział tej jednej z największych organizacji obrońców środowiska, współpracuje z Gazpromem. Koncern dostarcza ekologom danych do raportów i środki na granty.
Do niedawna Rosja publicznie bagatelizowała możliwość łupkowego boomu w Europie. Strach przed utratą rynku unijnego jest jednak coraz większy. Niedawno Władimir Putin ostrzegł w Dumie przed łupkową rewolucją. „Rosyjskie firmy energetyczne muszą być gotowe już teraz na sprostanie temu wyzwaniu” - te słowa zabrzmiały jak wypowiedzenie wojny.
