Pierwszego dnia w Białym Domu Joe Biden anulował pozwolenie na budowę ropociągu, który stworzyłby tysiące miejsc pracy i zwiększył niezależność energetyczną USA. Koalicja 23 stanów pozwała go za to do sądu, ale nominowany przez Trumpa sędzia federalny stwierdził, że ich pozew stał się w międzyczasie bezprzedmiotowy.
Keystone to sieć ropociągów należących do kanadyjskiej korporacji TC Energy. Jej trzy nitki łączą piaski roponośne w prowincji Alberta z amerykańskimi rafineriami i portami. Jej czwarta nitka, nazwana Keystone XL, miała połączyć terminal w kanadyjskim Hardisty z terminalem w Steele City w Nebrasce. Te dwa terminale łączy już wybudowana w 2010 roku Faza I, ale KXL przebiegałby krótszą trasą, miał znacznie większą wydajność i zabierał po drodze amerykańską ropę z Montany i Północnej Dakoty. Szacowano, że przyniesie trzem stanom przez które będzie przebiegał aż 55,6 miliona dolarów rocznie w podatkach i stworzy 42 tysiące miejsc pracy w USA o łącznych zarobkach w wysokości 2 miliardów dolarów rocznie. Miał również ograniczyć uzależnienie USA od ropy z Bliskiego Wschodu.
Eko-aktywiści od początku protestowali przeciwko jego budowie. Już pierwszego dnia w Białym Domu Biden poszedł im na rękę i rozkazem prezydenckim anulował pozwolenie na jego budowę. W jego treści napisał, że USA muszą stawiać na „czystą energię” a nie ropę, a jego budowa podważyłaby rolę tego kraju jako lidera walki z globalnym ociepleniem.
Jego decyzja wywołała poważny konflikt dyplomatyczny z Kanadą i ogromne niezadowolenie związków zawodowych. Koalicja 23 rządzonych przez Republikanów stanów, pod przewodnictwem prokuratora generalnego Montany Austina Knudsena i jego republikańskiego odpowiednika Kena Paxtona 17 marca podała go w związku z tym do sądu. Twierdzili, że jego rozkaz złamał konstytucję, gdyż ta daje prawo regulowania handlu zagranicznego i międzystanowego wyłącznie Kongresowi.
Sprawa trafiła w końcu przez federalny Sąd Rejonowy Południowego Okręgu Teksasu. Nominowany przez Trumpa sędzia Jeffrey Brown odmówił jednak odpowiedzi na pytanie o to, czy rozkaz Bidena był legalny. Zamiast tego stwierdził, że ich pozew stał się bezprzedmiotowy. W międzyczasie TC Energy ogłosiła bowiem 9 lipca, że rezygnuje z budowy KXL i skupi się na innych projektach.
„Sąd wierzy na słowo TC Energy, że KXL jest martwy”
- napisał w uzasadnieniu wyroku Brown
„I, ponieważ jest martwy, jakikolwiek wyrok wyda ten sąd w sprawie tego, czy prezydent Biden miał prawo cofnąć pozwolenie na budowę, byłby czysto doradczy. Tym samym sąd nie ma jurysdykcji i sprawa musi być odrzucona jako bezprzedmiotowa”
Knudsen nie ukrywał swojego rozczarowania tą decyzją, chociaż przyznał, że sąd nie miał innego wyjścia. Stwierdził, że „szkoda, że ważne pytanie konstytucyjne wynikające z tej sprawy – to, czy prezydent może cofnąć zaaprobowane przez Kongres pozwolenie transgraniczne – pozostanie bez odpowiedzi bo TC Energy z własnej inicjatywy włączyła się w postępowanie sądowe”. Dodał, że ich oświadczenie „pozbawiło mieszkańców Montany i innych stanów, które skorzystałyby na tworzonych przez ropociąg miejscach pracy i dochodach z podatków, ich dnia w sądzie”.
Knudsen nie ukrywał też, że jest wściekły na Bidena i Demokratów za to, że zniszczyli ten projekt. Dodał, że ostatnie wydarzenia – kryzys łańcuchów dostaw, atak hakerów na rurociąg Colonial i galopujące ceny paliw – pokazują jasno, że USA potrzebują większej ilości lokalnych źródeł energii. Stwierdził, że zamiast je zwiększać Biden podlizuje się lewicowym elitom z wybrzeża, a mieszkańcy jego stanu po raz kolejny płacą wysoką cenę za jego decyzje, które jego zdaniem nie mają nawet żadnego pozytywnego wpływu na środowisko.