W Uzbekistanie w niedzielę o godz. 20 czasu lokalnego (godz. 17 w Polsce) zakończyło się głosowanie w przedterminowych wyborach prezydenckich. Komisja wyborcza stwierdziła już rano, że wybory są ważne, a oficjalne wyniki mają być znane w poniedziałek.
Ich zdecydowanym faworytem jest obecny szef państwa Szawkat Mirzijojew, który po referendum konstytucyjnym z kwietnia może ubiegać się o kolejne kadencje, choć ta obecna na stanowisku prezydenta jest już druga.
Referendum konstytucyjne zniosło dopuszczalny limit dwóch kadencji i umożliwiło dla Mirzijojewa liczenie ich od nowa, wydłużając przy tym ich długość z pięciu do siedmiu lat. Jest więc możliwe, że prezydent pozostanie u władzy aż do roku 2037.
Nie ma wątpliwości co do wyniku głosowania - pisze AFP z Taszkentu, a wszyscy spotkani przez jej reportera Uzbecy zapewnili, że oddadzą swój głos na urzędującego prezydenta, który nie ma konkurencji.
„Mam nadzieję, że Szawkat Mirzijojew będzie dalej prezydentem, że przyspieszy walkę z korupcją, że dostrzeże problemy, jakie mamy z ekologią” – powiedziała Nodira przy wyjściu z lokalu wyborczego, gdzie jak wszędzie w kraju kabiny do głosowania nie mają zasłon.
Dla wyborców, którzy nie mogą przyjść do lokalu wyborczego, urna jest przywożona do domu - zauważa AFP. Państwowe media Uzbekistanu pokazują tłumy ludzi przechodzących przez lokale wyborcze, czasem tańczących i śpiewających.
Głosowanie odbywa się na tle utrzymujących się trudności gospodarczych, bezrobocia i wysokiej migracji zarobkowej do Rosji.
Formuła wyborów w Uzbekistanie, jak konstatuje AFP, została już wielokrotnie sprawdzona podczas wyborów w byłych republikach radzieckich Azji Środkowej i charakteryzuje się brakiem sprzeciwu wobec urzędującego prezydenta i jego aparatu.
Uzbekistan, kraj w przeważającej mierze rolniczy, w którym największe znaczenie gospodarcze ma uprawa bawełny, pozostaje nadal państwem bez liczącej się opozycji, a przeprowadzane wybory nie spełniają - zdaniem zagranicznych obserwatorów - kryteriów demokratycznych.