Jacek Kurski, który przebywa obecnie w USA, skomentował w Telewizji Republika to, co dzieje się za oceanem po zamachu na życie Donalda Trumpa. "Jest silna konsolidacja" - podkreślił w rozmowie z Katarzyną Gójską.
W minioną sobotę podczas wiecu wyborczego w miejscowości Butler w Pensylwanii doszło do zamachu na życie Donalda Trumpa. W stronę kandydata na prezydenta USA padły strzały - jedna z kul trafiła go w ucho. Jak podało FBI, zamachowiec to 20-letni mieszkaniec stanu Pensylwania Thomas Matthew Crooks. Wskutek ataku zginęły dwie osoby, w tym Crooks, a dwie kolejne zostały poważnie ranne.
Dziś w Telewizji Republika komentował całą sytuację przebywający obecnie w USA Jacek Kurski, polityk Prawa i Sprawiedliwości.
Byliśmy o milimetry od tragedii, kryzysu na skalę światową. Przypomnijmy, że prezydent USA jest najważniejszym wybieralnym stanowiskiem na kuli ziemskiej. Gdyby Trump nie odwrócił głowy, pokazując dane, wykresy, które przygotował jego sztab, to zamiast w ucho, dostałby w tył głowy
"Opatrzność musiała czuwać nad Donaldem Trumpem. Niemal pewny zwycięzca wyścigu prezydenckiego straciłby życie, a kraj pogrążyłby się w chaosie i wpadłby na krawędź wojny domowej" - dodał.
Jak w tej chwili wygląda sytuacja w USA? - zapytała Katarzyna Gójska.
- Jest silna konsolidacja. Przebywam w stanie Maryland, który jest prodemokratyczny, blisko 70 proc. ludzi głosuje na Demokratów. A widzę na ulicach silne reakcje protrumpowskie. Ludzie przestali się bać - odpowiedział Kurski. Tymczasem, jak podaje agencja AP, Donald Trump uzyskał dość głosów, by oficjalnie zostać kandydatem Republikanów na prezydenta.