Przez cały weekend na telefonach mieszkańców metropolii Los Angeles pojawiały się ostrzeżenia o powodzi i nakaz pozostania w domu, z powodu zagrożenia jakie niesie silny wiatr i ulewa.
(fot. Małgorzata Schulz)
Wystąpiły także opady śniegu, nieobserwowane tutaj od lat 50.
Narodowa Służba Meteorologiczna wydała ostrzeżenia dotyczące burzy śnieżnej, zamieci śnieżnej i silnego wiatru dla zachodnich i północno-środkowych Stanów Zjednoczonych. Dotyczyło to szczególnie Kalifornii oraz jej południowych regionów, gdzie śnieg prawie nigdy nie pada, a widziany bywa jedynie w górach.
W zwykle słonecznej południowej Kalifornii opublikowano alert przed zamieciami dla górskich regionów północnej części hrabstwa Los Angeles. Ostatnio takie ostrzeżenia pojawiły się w 1989 roku.
Wczoraj zamknięte były także plaże, z powodu zagrożenia uderzeniem piorunów, co jest kolejną anomalią, ponieważ tutaj zwykle nie ma burz.
Wiele dróg jest nadal zamkniętych i trwa naprawa linii napięcia elektrycznego. Wczoraj 68 tysięcy mieszkańców hrabstwa Los Angeles było bez prądu.
Służby ratunkowe potwierdziły śmierć mężczyzny, który stracił panowanie nad pojazdem i wraz z dwoma pasażerami, którzy przeżyli, wpadł do kanału gwałtownie wypełniającego się wodą.
W dzielnicy Santa Clarita, na przedmieściach Miasta Aniołów, osunął się grunt i w przepaść wpadły przyczepy kampingowe, nikt nie zginął, ale straty szacowane są na miliony dolarów.
Liczne drogi są zalane i zasypane śniegiem, a służby porządkowe pracują dzień usuwając zniszczenia, które spowodowała historyczna zamieć i ulewa
Meteorolodzy podają, że w niektórych rejonach Miasta Aniołów w ciągu ostatnich 24 godzin spadło nawet do 10 cali deszczu, a w rejonach górzystych - do 12.
Tekst i zdjęcia: Małgorzata Schulz