Stany Zjednoczone nie mają prawa ingerować w sprawy na linii Pekin-Manila – oświadczyła rzeczniczka chińskiego MSZ Mao Ning. Dzień wcześniej prezydent Joe Biden powtórzył, że USA będą bronić Filipin w przypadku konfliktu zbrojnego z ChRL na Morzu Południowochińskim, gdzie w ostatnim czasie doszło do wzrostu napięcia w związku z roszczeniami terytorialnymi Pekinu.
"Zobowiązanie USA do obrony Filipin nie może podważać suwerenności Chin oraz praw i interesów morskich na Morzu Południowochińskim, a tym bardziej nie może być wykorzystywane do popierania nielegalnych roszczeń Filipin"
W środę w trakcie spotkania z premierem Australii Anthonym Albanese prezydent USA skrytykował "groźne i nielegalne" zachowanie Pekinu na Morzu Południowochińskim, gdzie okręty straży przybrzeżnej ChRL doprowadziły do kolizji z filipińskimi jednostkami na wodach leżących w wyłącznej strefie ekonomicznej Manili.
Chiny roszczą sobie pretensje do prawie całego tego morza, co stoi w sprzeczności z orzeczeniem międzynarodowego trybunału w Hadze z 2016 roku.
Biden podkreślił, że zobowiązanie Ameryki do obrony Filipin jest "żelazne" i jakikolwiek atak na filipińskie siły uruchomi zapisy traktatu o wzajemnej obronie.
Rzeczniczka Mao zaznaczyła, że USA "nie są stroną" w sprawach dotyczących sytuacji na Morzu Południowochińskim i w związku z tym "nie mają prawa ingerować w kwestie między Chinami a Filipinami".
W czwartek do Waszyngtonu przybędzie szef chińskiej dyplomacji Wang Yi, gdzie prawdopodobnie spotka się z prezydentem Bidenem, choć Mao nie potwierdziła, czy do takich rozmów dojdzie.
W przyszłym tygodniu premier Australii Albanese ma udać się do Pekinu, gdzie spotka się z przywódcą ChRL Xi Jinpingiem i premierem Li Qiangiem.