Zamach antydemokratyczny. Ryszard Kalisz i postkomunistyczna hydra » CZYTAJ TERAZ »

Upadek reżimu Asada osłabi zaufanie reżimów do Rosji - twierdzą amerykańscy eksperci

Upadek reżimu Baszara al-Asada w Syrii może stać się poważnym ciosem dla rosyjskich ambicji w Afryce. Amerykański think tank Instytut Studiów nad Wojną (ISW) przewiduje, że Moskwa nie tylko straci strategiczne bazy w Syrii, ale również osłabi swoją pozycję jako wiarygodnego partnera dla afrykańskich dyktatur, uzależnionych od pomocy rosyjskich najemników.

Władimir Putin
Władimir Putin
Kremlin.ru - wolna domena

Rosja od wielu lat buduje sieć wpływów na kontynencie afrykańskim. Obejmuje ona tereny od zachodnich wybrzeży Afryki, przez Sahel, aż po wschodnie wybrzeża Sudanu i Libii, a stamtąd sięga Bliskiego Wschodu. Mimo ambitnych planów nie posiada jeszcze dostępu do portów na Oceanie Atlantyckim i nadal negocjuje możliwość utworzenia strategicznych baz w Sudanie nad Morzem Czerwonym oraz w Libii nad Morzem Śródziemnym. W tej sytuacji Rosja jest uzależniona od baz w Syrii, z których kluczowe znaczenie ma port wojskowy w Tartusie.

Baza morska w Tartusie stanowi dla Moskwy główny punkt logistyczny w regionie Morza Śródziemnego. Z tego miejsca Rosja utrzymywała swoje operacje wojskowe w Afryce, transportując żołnierzy i sprzęt. Tartus służył także do wywozu surowców naturalnych, takich jak złoto, diamenty czy uran, które były uzyskiwane dzięki współpracy z afrykańskimi juntami wojskowymi.  

Ewakuacja z Tartusu i jej konsekwencje

Najnowsze doniesienia sugerują, że Rosja uznała swoje bazy w Syrii za nie do utrzymania. Dowodem na to mają być zdjęcia satelitarne opublikowane przez analityka MT Andersona. Na fotografiach z 30 listopada i 1 grudnia widoczne były rosyjskie fregaty klasy Admirał Gorszkow i Admirał Grigorowicz, okręt podwodny klasy Kilo oraz dwa tankowce. Jednak już na zdjęciach z 3 grudnia widać, że wszystkie rosyjskie jednostki opuściły port w Tartusie.

Taka ewakuacja może poważnie zaszkodzić wizerunkowi Moskwy jako solidnego partnera i obrońcy. ISW informuje, że utrata syryjskich baz może osłabić rosyjskie wpływy gospodarcze, wojskowe i polityczne w Afryce, a także podważyć zaufanie afrykańskich reżimów do współpracy z Rosją.

Rosyjscy najemnicy w Afryce

Rosja od lat wykorzystuje najemników, głównie byłych członków Grupy Wagnera, do realizacji swoich interesów na kontynencie afrykańskim. Obecnie działają oni w takich krajach jak Mali, Niger, Burkina Faso, Libia, Sudan, Republika Środkowoafrykańska czy Gwinea Równikowa. Według różnych źródeł ich liczba w Afryce może wynosić co najmniej 15 tysięcy.

W samej stolicy Mali, Bamako, około 2 tysięcy najemników zajmuje się ochroną miasta, jednocześnie uczestnicząc w walkach na północy kraju, gdzie ponieśli poważne straty. W Republice Środkowoafrykańskiej ich liczba sięga 4 tysięcy, a w Burkina Faso działa około 300 członków rosyjskiej Brygady Niedźwiedziej. W Sudanie rosyjscy najemnicy wspierają obie strony trwającej od 18 miesięcy wojny domowej, podczas gdy we wschodniej Libii 2 tysiące bojowników wspiera generała Chalifę Haftara, któremu Moskwa obiecała posiłki w sile 40 tysięcy żołnierzy.  

Rosja między Ukrainą a Afryką

Rosyjskie zaangażowanie w Afryce jest coraz bardziej skomplikowane z powodu wojny na Ukrainie. Część sił została przerzucona w okolice Kurska po ukraińskich sukcesach militarnych na zachodnich terenach Rosji. Niektóre oddziały miały trafić do Syrii, aby wesprzeć reżim Asada, ale Rosja nie zdążyła na czas.

Po upadku syryjskiego reżimu Rosja stoi przed trudnym wyborem. Najemnicy mogą zostać wysłani na Ukrainę, jednak Moskwa może także zdecydować się na wzmocnienie swoich wpływów w Sudanie i Libii, próbując zabezpieczyć dostęp do portów nad Morzem Czerwonym i Śródziemnym. To mogłoby częściowo zrekompensować utratę syryjskich baz i uratować jej pozycję w Afryce.

 



Źródło: niezalezna.pl, PAP

wg