Rząd Niemiec od dwóch lat ignoruje decyzję Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej. Berlin twardo stoi przy tym, że prawo krajowe jest ważniejsze niż prawo unijne. O dziwo, zgadza się z tym sam TSUE, który orzekł dziś, że niemieckie sądy nie mogą kwestionować prawa krajowego, nawet jeśli narusza ono filary Unii Europejskiej. Tymczasem na takie pobłażanie od lat nie może liczyć Polska. - W operacji przeciwko Polsce nie chodzi o żadną praworządność, nie chodzi o standardy, nie chodzi o niezawisłość sędziowską. Chodzi wyłącznie o to, żeby walczyć z konkretnym rządem, który się Berlinowi i Brukseli nie podoba, rządem, który realizuje swoją własną, suwerenną politykę – mówi portalowi Niezalezna.pl wiceminister sprawiedliwości Sebastian Kaleta. - Himalaje podwójnych standardów - dodaje.
W lipcu 2019 roku Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej orzekł, że Niemcy naruszają dyrektywę usługową, ustanawiając minimalne stawki wynagrodzenia dla architektów. Dziś europejska instytucja stwierdziła, że pomimo tego, iż nasi zachodni sąsiedzi, przez ponad dwa lata, nie zastosowali się do prawa unijnego, to sądy w Niemczech cały czas mają obowiązek stosować się do przepisów niemieckich.
- TSUE jest bezradny wobec Niemiec. Nie widzi możliwości, by sędziowie niemieccy stosowali bezpośrednio orzecznictwo TSUE i pomijali przepisy krajowe, rozpoznając sprawy dotyczące wynagrodzeń dla architektów
- tłumaczy dla niezalezna.pl Sebastian Kaleta.
Cała sprawa ma miejsce pomimo tego, że prawnie Unia Europejska może ingerować w system usługowy kraju. TSUE stwierdza jednak, że niemieckie sądy nie mogą stosować prawa UE, ponieważ prawo niemieckie nie zostało w tym aspekcie zmienione. Natomiast nie ma takich uprawnień w związku z wymiarem sprawiedliwości państwa członkowskiego, a przecież w tej kwestii stara się wywrzeć presję na Polsce.
- Ta sprawa ma jeszcze jeden aspekt, polegający na tym, że Polska kwestionuje pewne orzeczenia TSUE dotyczące sądownictwa i kilka dni po orzeczeniach już nakładane są kary, blokowane są Polsce fundusze, a dwa i pół roku w istotnej dla rynku wewnętrznego w zakresie dyrektywy usługowej jest cisza. Komisja Europejska jest bierna, a ciągle skupia się na ataku wobec Polski
- dodaje Kaleta.
Jak zaznacza polityk, TSUE wobec Niemiec stosuje znane prawu unijnemu mechanizmy, że sędziowie nie mogą dowolnie pomijać prawa krajowego.
Upraszczając, Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej, aby ingerować w polskie prawo sądownicze, musi tworzyć nowe procedury, natomiast nie wypełnia filarowych założeń wspólnoty wobec Niemiec.
- Mówimy o konkretnym akcie prawa unijnego, który w każdym kraju musi być stosowany
- podkreśla Sebastian Kaleta.
Sebastian Kaleta przypomniał sprawę minimalnych wynagrodzeń w kontekście "afery dieslowej". W tym przypadku wiceszef Ministerstwa Sprawiedliwości jasno objaśnia, na czym polega hipokryzja organów Unii Europejskiej.
- W sprawach niezależności sądownictwa Unia Europejska próbuje wskazać Polsce, że przez sam fakt udziału polityków w procedurze wyboru sędziów do Krajowej Rady Sądownictwa, to już jest generalny problem, że sędziowie nie mogą mówić, iż są niezawiśli. "Na podstawie opinii wrażenia osoby postronnej", tak to jest sformułowane wobec Polski. Natomiast w sytuacji, kiedy w Niemczech nie ma żadnych KRS-ów, tylko bezpośrednio politycy wybierają sędziów (...) to TSUE umywa ręce, umywa ręce Komisja Europejska, która stwierdza, że nie ma sprawy, nie ma możliwości, żeby tam sędziowie byli zależni od polityków - tłumaczy Sebastian Kaleta.
- W operacji przeciwko Polsce nie chodzi o żadną praworządność, nie chodzi standardy, nie chodzi o niezawisłość sędziowską. Chodzi wyłącznie o to, żeby walczyć z konkretnym rządem, który się Belinowi i Brukseli nie podoba, rządem, który realizuje swoją własną, suwerenną politykę, w tym obszarze, w którym nigdy nie przekazał swoich kompetencji Unii Europejskiej. To jest istota tego podwójnego standardy, tylko w tych sprawach my to mamy na papierze
- stwierdził Sebastian Kaleta.
Jak ocenia, skoro w sprawach dotyczących podobnych zagadnień są sprzeczne orzeczenia, daje to Polsce argument, żeby nigdy się do tych orzeczeń nie stosować, skoro nie obowiązują one naszych zachodnich sąsiadów. Polityk zachęca również europosłów do poruszenia tego tematu na forum Parlamentu Europejskiego, gdyż jest on dowodem na "Himalaje podwójnych standardów i hipokryzji".