Stanisław Onyszczuk z Iwano-Frankiwska od prawie trzech lat budował swój projekt: klinikę chirurgii plastycznej. W ten biznes zainwestowano 300 tys. euro, ale przed wojną przeprowadzono w niej tylko sześć operacji. Podczas wojny klinika zmieniła się w... ochotniczy szpital chirurgiczny. Ukraińscy żołnierze leczeni są tam za darmo.
Klinika chirurgii plastycznej we wsi Łysiec, znajdującej się obok Iwano-Frankiwska, otwarta została w listopadzie 2021 r. Została zaprojektowana z myślą o jednoczesnym pobycie siedmiu pacjentów. Kiedy wybuchła wojna, stała się... szpitalem dla żołnierzy.
- Myślałem o tym, jak najlepiej wykorzystać moje zasoby i zasoby instytucji z salą operacyjną, oddziałami i zespołem personelu. Nie wybaczyłbym sobie, gdybym nie spróbował wykorzystać tych możliwości, aby pomóc ludziom, którzy ucierpieli z powodu działań wojennych
- mówi Onyszczuk w rozmowie z "Ukraińską Prawdą".
Spotkał się z personelem i zapytał, co sądzą o organizacji szpitala wolontariackiego, w którym operacje i rehabilitacje pacjentów będą wykonywane przez lekarzy-wolontariuszy. Około 60 proc. personelu stwierdziło, że jest gotowych zostać "na ochotnika" tak długo, jak to możliwe.
- Zostało nas siedmioro - wspomina Onyszczuk.
Szef kliniki nagrał wideo, w którym wezwał lekarzy do przyłączenia się do pierwszego szpitala ochotniczego na Ukrainie. Reklamę podchwyciły media.
Wieczorem opublikowałem wideo, a następnego wieczoru miałem już 105 osób w moim notatniku.
W ciągu tygodnia szpital ochotniczy miał pełnoprawny zespół lekarzy-wolontariuszy - ponad 40 osób. 7 marca instytucja rozpoczęła pracę. Tydzień później szpital przyjął pierwszego pacjenta. Pierwsi pacjenci byli żołnierzami Gwardii Narodowej, Sił Zbrojnych Ukrainy i "Azowa", którzy zostali ranni w Mariupolu. W kolejnych miesiącach przyjmowano pacjentów z ranami od min, urazami kości, stawów - głównie z obwodu donieckiego.
Pacjenci byli nie tylko operowani, ale i rehabilitowani. Niektórzy, z rozległymi obrażeniami, pozostawali w klinice do czterech miesięcy. W 2022 roku klinika leczyła 109 pacjentów. Wszystkie łóżka były zajęte. Z rannymi pracował także psycholog.
Z czasem liczba pracowników szpitala ochotniczego zmniejszyła się do 25 osób. Około połowa z nich to wewnętrzni przesiedleńcy, tak jak Oksana Myronenko, traumatolog, która uciekła przed wojną z Buczy. Placówka pozyskuje fundusze, dzięki którym może już wypłacać lekarzom pensje.
Co będzie po wojnie? Onyszczuk mówi, że jego placówka raczej nie wróci do chirurgii plastycznej.
- Zmieniliśmy się. Teraz leczymy urazy wojskowe, ale chcielibyśmy zająć się tym dalej, bo urazy zdarzają się w życiu codziennym, czy w wypadkach samochodowych. Mamy unikalne doświadczenie, sprzęt i narzędzia
- wskazuje.