- Rosjanie szykują się na okno pogodowe, które nastąpi, w zależności od aury, na koniec października i listopada i może dać przewagę Ukraińcom. Broń pancerna zacznie być bezużyteczna, a do akcji wejdą wojska aeromobilne, lekkie, przenikające na tereny okupowane i zadające straty w logistyke, paliwa, magazyny uzbrojenia - ocenił w rozmowie z Tomaszem Sakiewicz gen. bryg. pil. Dariusz Wroński.
Media obiegła w ostatnich dniach wiadomość o dostarczeniu przez Iran Rosjanom kolejnej transzy dronów bojowych oraz rakiet balistycznych. Gen. bryg. Dariusz Wroński, były dowódca 1. Brygady Lotnictwa Wojsk Lądowych, komentując w TV Republika tę sprawę, powiedział, że "sam zakup dronów jest potwierdzeniem, że Rosjanie nie posiadają już broni, która jest na tyle precyzyjna, by mogła realizować cele tej inwazji"
- Rosja traci dużo uzbrojenia precyzyjnego. Mieli szczątkowe ilości nowoczesnej techniki, której dzisiaj praktycznie nie posiada i potrzebuje zasilenia z innych państw. Jedyne państwo, które zgodziło się na dostarczenie w miarę nowoczesnej broni, to Iran. Teheran oferuje jeszcze rakiety balistyczne o zasięgu 200-300 km. Myślę, że Rosjanie oczekują dostaw takiego uzbrojenia
- stwierdził.
- Pojawia się nowy, ciekawy obrazek, ponieważ irańscy piloci są wyszkoleni na rosyjskim sprzęcie i potrzebują samolotów MiG-29. Od kilku dni w kilku miejscach na terenie Rosji widoczne są wyciągane są MiGi-29 w dużych ilościach. Samoloty o słabym wyposażeniu, z minionej epoki, ale Iran prawdopodobnie zażyczył sobie je w zamian za drony i rakiety, jakaś barterowa wymiana się pojawiła. Uzbrojenie Iranu wydawałoby się nowoczesne, ale jest mało precyzyjne i nie jest tym, czym dysponuje Zachód - dodał.
Na sugestię Tomasza Sakiewicza, że sprawa dronów i dostaw z Iranu mogłaby być próbą odwrócenia uwagi od sytuacji na froncie, gen. Wroński stwierdził, że po stronie ukraińskiej panuje "bardziej uporządkowany chaos", a po stronie rosyjskiej - "mniej uporządkowany".
- To ma służyć pewnej dezinformacji, być może przykryciu pewnych operacji i działań. Po obu stronach jest to pewien fortel od początku wojny. O ile Ukraina skrzętnie ukrywa praktycznie wszystko, ciężko jest dowiedzieć się o postępach, kierunkach wojsk, planach. Najwięcej wiemy o rosyjskich siłach, ich postępach, stratach i perspektywach dalszego działania, zarówno operacyjnego, jak i taktycznego. Ten chaos jest stosowany w celu ukrycia szczególnych nawet niespodzianek, które mogą się pojawić niedługo
- ocenił ekspert. Zwrócił tu uwagę m.in. na rosyjskie tzw. wojska arktyczne oraz podmorskie kable komunikacyjne. - Takich królików z kapelusza może być wiele - dodał.
Mówiąc o walkach na froncie na Ukrainie, gen. Wroński zaznaczył, że w rejonie Chersonia Rosjanie utworzyli tzw. drugą i trzecią linię obrony, co spowodowało zmianę planu działań armii ukraińskiej.
- Czekamy na okno pogodowe, na trudne warunki i wtedy Ukraina przystąpi do działania - małymi grupami, partyzancko, nie tak jak do tej pory, że budowany był front i uderzano na wojska z jednej czy drugiej strony. Na północy ciekawostką jest to, że Łyman musiał zostać zdobyty wszelkimi sposobami i stało się to okno dla przyszłych operacji prowadzących do wyzwolenia kolejnych miast i zrobienia wcięcia w tym rejonie i dotarcia do Siewierodoniecka, będącego symbolem. Jeśli Ukraińcy tam dotrą, będzie to clou operacji, którą widzimy od pewnego czasu - ocenił.
- Ta zmiana taktyki idzie w takim kierunku, bo i Rosjanie szykują się na okno pogodowe, które nastąpi, w zależności od aury, na koniec października i listopada i może dać przewagę Ukraińcom. Odeszli oni od działań po drogach, i schodząc z nich, wtedy broń pancerna będzie bezużyteczna, a do akcji wejdą wojska aeromobilne, lekkie, przenikające na tereny okupowane i zadające straty w logistyke, paliwa, magazyny uzbrojenia
- dodał.