"(Władimir) Putin to kadrowy kagiebista, który przez dekady odbudowywał pracę agenturalną dotyczącą Ukrainy. (...) Jednak w istocie sieć agenturalna rosyjskiej Federalnej Służby Bezpieczeństwa (FSB) nie zadziałała tak, jak oczekiwano (w Rosji- red.)"
- powiedział Maluk. Podkreślił także, że "Rosja chciała mieć wielu agentów" na Ukrainie.
Maluk podał liczbę 300 osób, które określił jako "zdrajców". Przyznał, że w samej SBU było ich dziewięciu, a w siłach zbrojnych - 102.
- Byli też niestety zdrajcy w różnych organach władzy: wykryliśmy "krety" w sekretariacie Rady Ministrów, w Izbie Przemysłowo-Handlowej, wśród obecnych i byłych funkcjonariuszy organów ochrony prawa i przedstawicieli sił obrony
- powiedział szef SBU. Podkreślił, że SBU nie tylko "demaskuje poszczególnych zdrajców", ale też "niszczy sieci agenturalne, które Rosja przygotowywała przez 30 lat".
Jako "bezprecedensową, długoterminową tajną operację" określił zatrzymanie byłego szefa zarządu SBU na Krymie, Ołeha Kulinicza, który jest obecnie oskarżony o zdradę stanu. Maluk przyznał, że Kulinicz "przekazywał wrogowi dużo informacji" o SBU i ogółem na temat Ukrainy.
Gen. Maluk, który objął stanowisko na początku br. mówił także o "agentach FSB w sutannach", odnosząc się do zatrzymanych duchownych Ukraińskiej Cerkwi Prawosławnej podlegającej patriarchatowi w Moskwie. Jak poinformował, zapadło dotąd siedem wyroków sądowych wobec duchownych, którzy "stanęli po stronie wroga". Sprawy karne wszczęto wobec 61 duchownych.
Szef SBU oświadczył, że "wróg bardzo ceni swych agentów w sutannach", bowiem jeden z nich został wymieniony na aż 28 żołnierzy ukraińskich.