Rosjanie koncentrują wojska w obwodzie kurskim, w pobliżu granicy z obwodem sumskim na Ukrainie; te działania służą głównie odciągnięciu ukraińskich sił z innych odcinków frontu - powiadomił w najnowszej analizie amerykański Instytut Studiów nad Wojną (ISW).
Maksym Żorin, zastępca dowódcy jednej z ukraińskich brygad walczących w regionie charkowskim, poinformował w poniedziałek, że nieopodal granicy z obwodem sumskim zaobserwowano gromadzenie sił przez Rosjan. Według Żorina do obwodu kurskiego ściągane są m.in. oddziały czeczeńskie, czyli formacje tzw. kadyrowców. Tego samego dnia ukraiński ekspert ds. wojskowości Kostiantyn Maszowec oceniał liczebność rosyjskiego zgrupowania w regionie kurskim na około 9-10 tys. żołnierzy - przekazał think tank.
ISW podkreślił, że są to prawdopodobnie siły o niezbyt dużych zdolnościach bojowych - nie w pełni ukompletowane i słabo zorganizowane. Niemniej, w ocenie think tanku, nawet takie zgrupowanie wojsk inwazyjnych spełni swoją rolę, ponieważ zmusi Ukraińców do rozciągnięcia sił wzdłuż linii frontu z myślą o zabezpieczeniu północnej granicy państwa.
W pierwszej połowie maja ISW podobnie oceniał cel rosyjskich operacji w obwodzie charkowskim. Think tank wówczas podkreślał, że działania ofensywne Rosjan na północy Charkowszczyzny prawdopodobnie służą odciągnięciu wojsk ukraińskich z kluczowych odcinków frontu na wschodzie Ukrainy i dlatego nie powinny być postrzegane jako przygotowania do ataku na Charków.
Większość analityków ukraińskich i zachodnich podkreślało w ostatnich tygodniach, że siły inwazyjne nie dysponują wystarczającym potencjałem technologicznym i ludzkim, by okrążyć i zdobyć tak duże miasto.
Doniesienia o możliwym szturmie na Charków pojawiły się w mediach jeszcze w marcu w związku z rozbudowywaniem rosyjskiego zgrupowania wojskowego w obwodach graniczących z Ukrainą - biełgorodzkim, kurskim i briańskim. Na początku maja Maszowec szacował liczebność tych sił na około 50 tys. żołnierzy.