Niższa izba białoruskiego parlamentu przyjęła ustawę, która przewiduję karę śmierci za tzw. zdradę stanu. W dokumencie uwzględniono, że ma ona być "elementem odstraszającym przed popełnieniem zbrodni". Tymczasem pod pretekstem "wzrostu napięcia" na granicy ukraińsko-białoruskiej reżim przemieszcza swoje wojska.
Forsowanie nowych zasad orzekania kary śmierci argumentowane jest "podjęciem środków zapobiegawczych popełnianiu przestępstw terrorystycznych poprzez dostosowanie kodeksów karnych i postępowania karnego Republiki Białorusi". Wszystko ma mieć na celu zademonstrowanie zdecydowanej walki "ze zdradą państwa" - o którą przecież często oskarżani są polityczni przeciwnicy reżimu Łukaszenki.
Jednak zdaniem niektórych komentatorów, plan ma podłoże czysto wojenne. Jak stwierdził w rozmowie z The Insider Paweł Sliunkin - analityk Europejskiej Rady Stosunków Międzynarodowych oraz były ambasador Białorusi na Litwie, poprawka ma na celu zastraszenie Białorusinów.
"W takim przypadku zdrada zostanie uznana za przejście na stronę Ukrainy lub poddanie się, a może odmowę walki. Ta poprawka będzie miała zastosowanie zarówno do wojska, jak i cywilów. Pojawienie się takiej nowelizacji to znak, że system państwa jest przygotowywany. Dla urzędników jest to wprowadzane po to, by nie zmieniać stron i nie prowokować rozłamu w systemie państwowym"
- stwierdził. Podobnego zdania jest Andrej Poluda, koordynator kampanii Obrońców Praw Człowieka Przeciwko Karze Śmierci na Białorusi. Według niego należy podkreślić, że jeżeli poprawka wejdzie w życie, reżim może mordować nawet „za przygotowanie do popełnienia określonych czynów”.
"Wśród żołnierzy służby granicznej i sił zbrojnych tego kraju rośnie niezadowolenie z działań kierownictwa wojskowo-politycznego Białorusi w związku z groźbą wciągnięcia republiki w wojnę z Ukrainą"
- informował w środę Sztab Generalny Sił Zbrojnych Ukrainy. Z kolei serwis Politico przypomina, że "w ciągu kilku miesięcy białoruskie władze udostępniały swoje terytorium Rosji do przeprowadzania ataków rakietowych na Ukrainę oraz szkolenia rosyjskich żołnierzy". Jak już wcześniej informowaliśmy, samo stacjonowanie rosyjskich wojsk na terytorium reżimu Łukaszenki doprowadziło do wielu awantur wśród mundurowych.
Z kolei dziś białoruska państwowa agencja informacyjna BiełTA poinformowała o przemieszczeniu "sprzętu wojskowego i personelu sił bezpieczeństwa narodowego" wzdłuż granicy z Ukrainą. Rzekomym powodem działań ma być "rosnące napięcie" na granicy terytoriów.
„Poruszanie się obywateli po niektórych drogach i obszarach publicznych będzie ograniczone. Planowane jest także użycie imitacji broni do celów szkoleniowych”
- przekazano w komunikacie.
Na koniec dodajmy, że już 14 listopada ukraiński bloger i politolog Kiriłł Sazonow informował o możliwym dołączeniu Białorusi do wojny na Ukrainie w grudniu. Pisał wówczas o tym, że między 15 listopada a 5 grudnia do kraju rządzonego przez Aleksandra Łukaszenkę zostaną przerzuceni wojskowi nie tylko z Rosji, ale i terytoriów Ukrainy, na które Rosjanie się wycofywali.
"Do 5 grudnia będą ich masowo wwozić i trzymać w koszarach. To duże obciążenie dla infrastruktury. Dodatkowe kadry, formowanie oddziałów i sprawy bieżące będą trwały maksymalnie 10 dni. Oznacza to, że od 15 grudnia mogą na nas najechać"
- twierdził prawie miesiąc temu bloger.