Portal społecznościowy Twitter zablokował szereg kont, na których analitycy podawali informacje o rosyjskiej agresji na Ukrainę i ruchach rosyjskich wojsk. Twierdzą, że zrobili to... przez pomyłkę.
Biały wywiad, znany też pod angielskim skrótem OSINT (od Open Source Intelligence – wywiad z otwartych źródeł) to forma działalności wywiadowczej polegająca na tworzeniu obrazu sytuacji w oparciu o powszechnie dostępne informacje, od artykułów w gazetach po przemówienia polityków. Zajmują się nim zarówno członkowie służb – a zdaniem ekspertów analiza takich źródeł jest niezwykle dla nich istotna – jak i dziennikarze, analitycy organizacji pozarządowych jak i zwykli amatorzy.
W ostatnich latach potężnym narzędziem w rękach osób zajmujących się białym wywiadem stały się media społecznościowe. Przypadkowy wpis czy nagranie opublikowane przez szarego użytkownika może bowiem okazać się kluczowe do zrozumienia szerszej sytuacji. Wyraźnie było widać to przed rosyjską agresją na Ukrainie, kiedy wielu analityków bacznie przyglądało się rosyjskiej aktywności w mediach społecznościowych i poszukiwało nagrań z np. przejazdami pociągów z wojskiem czy przelotów samolotów wojskowych. Kiedy jednak doszło już do agresji, Twitter zdecydował się na zablokowanie szeregu kont, które gromadziły informacje o ruchach rosyjskich wojsk.
Jak informuje "Financial Times", szereg zajmujących się OSINT kont na Twitterze – z których niektóre były śledzone przez setki tysięcy osób – zostało zablokowane wczoraj dziewięć minut przed północą czasu polskiego. Osoby je prowadzące powiedziały mediom, że dostały od Twittera informację, że naruszyły jego regulamin, ale portal nie poinformował ich dokładnie, który jego punkt został rzekomo naruszony. Dokładna liczba kont, które to spotkało, nie jest znana, ale było ich co najmniej tuzin. Wszystkie wcześniej publikowały informacje przydatne do śledzenia ruchów rosyjskich wojsk. Twitter zablokował też konto znanego ukraińskiego aktywisty i youtubera Sergieja Sternenki.
Kiedy w internecie pojawiły się doniesienia o tych blokadach, wiele osób zauważyło ich zbieżność w czasie z trzecim poważnym cyberatakiem na ukraińskie instytucje, który poprzedził rosyjską inwazję. Pojawiła się teoria, że rosyjskie służby wykorzystały w tym celu algorytmy Twittera. Portal ten umożliwia bowiem zgłaszanie treści i użytkowników łamiących regulamin – np. zawierających pornografię, groźby przemocy, mowę nienawiści itp. Normalnie takie zgłoszenie jest weryfikowane przez moderatorów, co może potrwać nawet kilkanaście lub kilkadziesiąt dni. Jeżeli jednak liczba zgłoszeń jest odpowiednio duża – co może świadczyć, że dana treść budzi ogromne oburzenie – to wtedy konto zdaniem wielu osób jest blokowane automatycznie. Eksperci podejrzewali, że rosyjskie służby wykorzystały boty lub trollkonta do akcji masowego zgłaszania tych kont, co doprowadziło do ich blokady.
Rzecznik Twittera stwierdził jednak, że nie było żadnego ataku, a te konta zostały przez nich zablokowane z powodu zasad dotyczących publikowania medialnych manipulacji – tyle tylko, że w tym wypadku zrobili to przez pomyłkę. „Aktywnie monitorujemy pojawiające się narrację które mogą łamać nasze regulaminy, i w tym wypadku wyciągnęliśmy konsekwencje wobec kilku kont przez pomyłkę” - napisał w oświadczeniu. Dodał, że portal w szybkim tempie ocenia te działania i szereg dotkniętych nim kont została już odblokowana.
Do sprawy odniósł się również Yoel Roth, który odpowiada w Twitterze za firmową etykę. Napisał, że jego firma prowadzi teraz śledztwo mające wykazać, co zaszło. Dodał jednak, że masowe zgłaszanie tych kont nie było tutaj czynnikiem gdyż wbrew obiegowej opinii Twitter nie usuwa automatycznie kont z powodu liczby zgłoszeń – właśnie dlatego, że taki system łatwo mógłby paść ofiarą nadużyć.