Nawrocki w wywiadzie dla #GP: Silna Polska liderem Europy i kluczowym sojusznikiem USA Czytaj więcej w GP!

Senat zacznie dziś posiedzenia nad impeachmentem Trumpa. Czego możemy się spodziewać?

Już dziś w Senacie USA zacznie się posiedzenie w sprawie impeachmentu Donalda Trumpa. Jego oceny radykalnie się różnią – niektórzy uważają go za historyczne wydarzenie, a inni za polityczną farsę bez szans na sukces.

Donald Trump
Donald Trump
By The White House from Washington, DC - Thanksgiving Video Conference Call with Military Service Personnel, Public Domain, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=97161628

Trump został poddany  impeachmentowi przez Izbę Reprezentantów 13 stycznia. Impeachment prezydenta jest w USA bardzo rzadkim wydarzeniem, jak na razie spotkało to oprócz Trumpa jedynie Billa Clintona i Andrew Johnsona. Trump został jednak pierwszym, którego poddano tej procedurze po raz drugi. 

Impeachment jest czymś w rodzaju aktu oskarżenia i według Konstytucji można go zastosować, kiedy urzędnik państwowy dopuścił się „zdrady, przekupstwa lub innych poważnych przestępstw i wykroczeń”. Trump został przez Demokratów oskarżony o „wszczynanie rebelii”. Uznali, że jego przemowa do protestujących w Waszyngtonie przeciwko sfałszowaniu wyborów i namawianie ich do „marszu na Kapitol”, były bezpośrednią przyczyną tragicznych zamieszek do których doszło tego dnia, chociaż Trump namawiał ich do pokojowego protestu i wyrażenia swojego niezadowolenia przy urnach. 

Teoretycznie konsekwencje dla niego mogą być bardzo poważne. Z przyczyn oczywistych nie zostanie usunięty z urzędu, ale jeśli Senat uzna, że jest winny stawianego mu zarzutu, to Demokraci zwykłą większością głosów będą mogli pozbawić go wielu przywilejów przysługujących byłemu prezydentowi. Co więcej będą mogli pozbawić go biernego prawa wyborczego, przez co nie będzie mógł wystartować w wyborach w 2024 roku. Wielu z nich mniej lub bardziej otwarcie sugerowało, że właśnie to jest ich głównym celem. 

President Trump czy Mr Trump?

Cała sprawa budzi jednak poważne wątpliwości jeśli chodzi o jej legalność. Impeachmentowi można poddać bowiem jedynie urzędników państwowych, w tym sędziów. Kiedy Trump został poddany impeachmentowi był jeszcze prezydentem, ale od początku było wiadomo, że sam proces w Senacie nastąpi już po zaprzysiężeniu Bidena, kiedy to Trump stał się formalnie zwykłym obywatelem. To, czy jego odejście z Białego Domu anulowało cały proces, jest teraz gorącym tematem sporów wśród amerykańskich konstytucjonalistów i prawników. 

Przewodniczący Sądu Najwyższego John Roberts uznał najwyraźniej, że tak. Zgodnie z konstytucją to właśnie on powinien przewodzić obradom Senatu, tak jak stało się to podczas pierwszego impeachmentu, ale odmówił udziału w tej sprawie. Impeachmentowi innych niż prezydent urzędników przewodzi zwykle wiceprezydent, ale w tym wypadku spowodowałoby to istotny konflikt interesów – jakby nie patrzeć cała sprawa ma swoje korzenie w tym, że Trump oskarża Kamalę Harris o to, że zajęła swoje stanowisko dzięki oszustwu wyborczemu. Ostatecznie zdecydowano więc, że procesem w senacie pokieruje jego prezydent pro tempore, który przewodzi senatowi pod nieobecność jego formalnego przywódcy, którym jest wiceprezydent. Stanowisko to jest powierzane najstarszemu stażem senatorowi z partii większościowej i po ostatnich wyborach został nim Demokrata Patrick Leahy. 

Jego rola też jednak budzi poważne wątpliwości. Rolą przewodniczącego jest bowiem nie tylko dbanie o to, by debata była cywilizowana. W wypadku głosowań proceduralnych, na przykład dotyczących wezwania świadków, to właśnie on ma prawo do rzucenia decydującego głosu w wypadku remisu. Roberts podczas pierwszego impeachmentu nie musiał z niego korzystać, ale obecnie obie partie mają dokładnie tylu samych senatorów, więc taka sytuacja jest wysoce prawdopodobna – podczas niedawnego nocnego maratonu głosowań nad poprawkami do nowej tarczy antykryzysowej Harris musiała głosować kilkanaście razy. Fakt, że decydujący głos będzie rzucał aktywny senator jednej z partii, który będzie wcześniej brał udział w normalnym głosowaniu, też budzi obawy o brak bezstronności, chociaż sam Leahy złoży dodatkową przysięgę w której ją obieca. 

Jak zagłosują Republikanie?

Pytaniem pozostaje oczywiście to, czy Demokratom w Senacie faktycznie uda się skazać Trumpa. Szanse na to są raczej iluzoryczne. Tuż po zamieszkach wielu Republikanów było na niego oburzonych i wydawało się, że plan Demokratów faktycznie ma jakieś szanse. Od tego czasu emocje jednak znacznie opadły, a ci Republikanie którzy poparli impeachment spotkali się z ogromną falą krytyki ze strony zarówno wyborców jak i partyjnych dołów. Aby procedura impeachmentu nie była wykorzystywana w celach partyjnych Ojcowie Założyciele uznali, że do uznania polityka za winnego potrzebna będzie większość 2/3 głosów w Senacie, co oznacza, że Demokraci będą potrzebować poparcia minimum siedemnastu republikańskich senatorów. Na to raczej nie ma szans, o czym może świadczyć chociażby to, że niedawny wniosek senatora Randa Paula o uznanie tego impeachmentu za niezgodny z konstytucją poparło 45 z 50 – trudno sobie wyobrazić, żeby teraz mieli zmienić zdanie i go poprzeć.

Wśród komentatorów dominuje opinia, że Demokraci doskonale wiedzą, iż nie mają szans na skazanie Trumpa. Wielu republikańskich polityków już wyraziło opinię, że tylko marnują ich czas. Lewica jednak będzie zapewne próbowała wykorzystać całą sprawę propagandowo. Oskarżano ich o tym już podczas pierwszego impeachmentu, kiedy spiker Izby Nancy Pelosi długo nie chciała przesłać artykułów impeachmentu do Senatu. Kiedy tam wreszcie dotarły, Republikanie zrobili wszystko, żeby cały proces zakończył się jak najszybciej. Tym razem z powodu braku większości nie będą mieli takiej możliwości, a Demokraci zapewne będą przeciągać sprawę jak najdłużej, zapraszając kolejnych świadków i licząc na to, że ich zeznania zaszkodzą prawicy. 

Broń obosieczna

Oczywiście wiele tutaj zależy od tego, czy nie uznają, że sam proces szkodzi bardziej im. Na razie nie wiadomo jaką linię obrony przyjmą prawnicy Trumpa. Kilkanaście dni temu rozstał się z piątką z nich i nieoficjalnie wiadomo, że nalegał na oparcie obrony o zarzuty sfałszowania wyborów, na co nie chcieli się zgodzić. Teraz plotkuje się o tym, że ich linią obrony będzie to, że agresywna retoryka nie jest w polityce niczym niezwykłym i dopuszczają się jej także – czy nawet przede wszystkim – Demokraci. Dowodem na to mają być ich wypowiedzi o Black Lives Matter i ich zamieszkach czy głośna wypowiedź kongresman Maxime Waters z 2018 roku, w której wzywała swoich zwolenników do „prześladowania” członków administracji Trumpa w miejscach publicznych, czego efektem była seria ataków na nich i na polityków z nim sympatyzujących. Lewica najwidoczniej obawia się takiego scenariusza – w sympatyzujących z nimi mediami w ostatnich dniach regularnie pojawiają się artykuły argumentujące, że taka linia obrony będzie rasistowska

 

 



Źródło: niezalezna.pl, The Hill, Politico, Fox News

#Senat USA #USA #Stany Zjednoczone #impeachment #Donald Trump

albicla.com@ Wiktor Młynarz