Wczoraj w wywiadzie dla "Die Agenda" były kanclerz Niemiec, a obecnie szef rady dyrektorów w rosyjskim Rosniefcie, stwierdził, że nie wierzy w inwazję Rosji na Ukrainę i wyraził nadzieję, że "skończy się to ukraińskie pobrzękiwanie szabelką". Politycy opozycyjnego CDU domagają się od niego rezygnacji z prowadzenia biura w Bundestagu.
Schroeder w wywiadzie dla "Die Agenda" odrzucił krytykę Niemiec, które odmawiają dostaw broni na Ukrainę.
- Mam wielką nadzieję, że pobrzękiwanie szabelką na Ukrainie w końcu ustanie
- powiedział Schroeder. Były kanclerz stwierdził, że nie spodziewa się rosyjskiej inwazji.
- Nie wierzę w to. I nie wierzę również, że rosyjskie przywództwo ma interes w militarnej interwencji na Ukrainie - oświadczył.
Wypowiedzi Gerharda Schroedera spotkały się ze sporą krytyką części środowisk politycznych w Niemczech.
Christoph Ploß, lider opozycyjnej CDU w Hamburgu, domaga się, by Schroeder stracił możliwość prowadzenia swojego biura w Bundestagu.
- Zachowanie byłego kanclerza jest niegodne i przykre. Jeśli otwarcie lobbuje w interesie Rosji za hojną wypłatą, to przynajmniej nie powinien być wspierany przez niemieckich podatników
- stwierdził w wywiadzie dla "Der Spiegel".
Christoph Ploß sugeruje, by pozbawić Schroedera przywilejów przysługujących mu jako byłemu kanclerzowi.
Gerhard Schroeder w latach 1998-2005 był kanclerzem Niemiec z ramienia SPD. W ostatnich tygodniach sprawowania urzędu podpisał umowę gwarantującą pokrycie przez Niemcy miliardowej pożyczki na budowę gazociągu Nord Stream realizowanego przez rosyjski Gazprom, a niedługo potem otrzymał stanowisko w radzie nadzorczej spółki celowej zajmującej się tym projektem - Nord Stream AG. W 2016 r. został menedżerem w spółce zajmującej się budową gazociągu Nord Stream 2, a w 2017 r. - szefem rady dyrektorów rosyjskiego koncernu Rosnieft.