Podczas niedzielnych zamieszek w Portland aktywiści ruchu BLM obalili pomniki dwóch republikańskich prezydentów - Abrahama Lincolna i Theodore'a Roosevelta. Obaj zrobili bardzo dużo w walce z rasizmem w USA.
W poniedziałek w USA obchodzony jest tzw. Dzień Kolumba. To święto jest popularne głównie w państwach hiszpańskojęzycznych, w samej Hiszpanii jest znane jako Dia de la Hispanidad (hiszp. Dzień Hiszpańskości) i ma status święta narodowego. W USA od kilku lat jest przedmiotem wielkich kontrowersji. Jego przeciwnicy zwracają uwagę na to, że Kolumb i jego ludzie byli bardzo brutalni dla napotkanych Indian, a odkrycie przez niego Ameryki spowodowało brutalną hiszpańską kolonizację. W niektórych miastach i stanach USA obchodzi się więc alternatywne święto, Dzień Ludności Tubylczej.
Z okazji Dnia Kolumba ruch Black Lives Matter postanowił zorganizować w niedzielę własną manifestację w Portland, uznawanym za najbardziej lewicowe miasto w USA. Od razu było jasne, że nie będzie ona pokojowa. Organizatorzy nazwali ją bowiem „Dniami Wściekłości Ludności Tubylczej”. Dni Wściekłości to popularna nazwa trzydniowych manifestacji, które miały miejsce w 1969 roku w Chicago. Zorganizowane przez lewackich terrorystów z organizacji Weather Underground manifestacje miały wyjątkowo brutalny przebieg.
BREAKING: Abraham Lincoln statue knocked over by rioters in #Portland, Oregon. pic.twitter.com/3KejUJ5W1g
— SV News 🚨 (@SVNewsAlerts) October 12, 2020
Gdyby sama nazwa budziła wątpliwości, to organizatorzy poprosili również uczestników o to, aby ci nie publikowali zdjęć i filmów zrobionych podczas demonstracji w mediach społecznościowych. Sens tej prośby jest jednoznaczny. Podczas poprzednich policja i federalni bardzo często używali publikowanych w mediach społecznościowych materiałów po to, aby identyfikować uczestników zamieszek i stawiać im zarzuty.
W czerwcu głośno zrobiło się o 33-letniej Lore Blumenthal z Filadelfii, która usłyszała federalne zarzuty podpalania radiowozów. FBI namierzyło ją dzięki temu, że na jednym z nagrań na Instagramie widać było, że ma na sobie zrobioną na zamówienie koszulkę.
Zgodnie z przewidywaniami demonstracja faktycznie była brutalna. Wzięło w niej udział ok. 200 osób, które w większości były ubrane na czarno i miało na sobie maski. Wielu uczestników miało również kamizelki kuloodporne i tarcze, a także pałki i inne podobne uzbrojenie. Policja początkowo nie reagowała.
Około wpół do dziewiątej wieczór tłum dotarł do Parku Południowego. Tam uczestnicy manifestacji zarzucili liny i łańcuchy na pomnik prezydenta Roosevelta. Inni pomazali ten pomnik czerwoną farbą albo próbowali podciąć go palnikami. W końcu ok. 20 50 pomnik runął, co wywołało entuzjazm tłumu.
Atak na pomnik Roosevelta był szokujący głównie dlatego, że był on zadeklarowanym antyrasistą. Już jako gubernator Nowego Jorku regularnie zapraszał na obiady przedstawicieli miejscowej czarnej społeczności. Raz zaprosił czarnoskórego muzyka aby ten przenocował w jego posiadłości po tym, gdy hotel w Albany odmówił mu noclegu. Jego pierwszą decyzją jako wiceprezydent było zatrudnienie czarnoskórego na stanowisko głównego posłańca.
Jako prezydent uczynił swoim doradcą czarnoskórego pisarza i byłego niewolnika Bookera T. Washingtona, uznawanego wtedy za lidera czarnej społeczności w USA. 16 października 1901 roku zaprosił go na oficjalny obiad do Białego Domu. Wywołało to wściekłość polityków i mediów na południu USA. James K. Vardaman, wpływowy Demokrata z Missisipi stwierdził wtedy, że Biały Dom "jest teraz tak przesiąknięty odorem cz****chów, że szczury uciekły do stajni" a inny Demokrata, senator Benjamin Tillman stwierdził, że "teraz trzeba będzie zabić tysiące cz****chów aby znowu znali swoje miejsce".
Roosevelt w odpowiedzi stwierdził, że będzie go zapraszał na obiady kiedy tylko przyjdzie mu na to ochota. Gdyby tego było mało, pomnik przedstawiał Roosevelta jako dowódcę 1 Regimentu Kawalerii Ochotniczej, znanej lepiej jako Rough Riders. Przyszły prezydent sformował go aby wziąć udział w inwazji na Kubę w wojnie amerykańsko-hiszpańskiej. Jednym z celów tej wojny było wsparcie brutalnie tłumionego przez Hiszpanię powstania na Kubie. Dzięki m.in. Rooseveltowi i jego ludziom Hiszpanów udało się wyrzucić z wyspy, co po pewnych perturbacjach politycznych ostatecznie doprowadziło do jej
niepodległości.
NEW- A statue of Abraham Lincoln also has been torn down by demonstrators in #Portland.
— Shane B. Murphy (@shanermurph) October 12, 2020
Photo: Sergio Olmos pic.twitter.com/S0dwvcZJuZ
Wkrótce potem obiektem wściekłości tłuszczy stał się stojący obok pomnik Abrahama Lincolna. Ten w przeciwieństwie do Roosevelta nie był antyrasistą i otwarcie przyznawał, że obchodzi go jedynie pokonanie Konfederacji i zachowanie jedności USA. W słynnym liście do Horace'a Greeleya, dziennikarza New York Tribune napisał, że jeśli udałoby mu się ocalić Unię bez uwolnienia chociażby jednego niewolnika, to by to zrobił, zrobiłby to także gdyby musiał uwolnić wszystkich. Faktem jednak
jest, że to wprowadzona przez niego Deklaracja Emancypacji zakończyła w USA instytucję niewolnictwa.]
W tym wypadku wiadomo przynajmniej o co poszło protestującym. Jeden z nich napisał bowiem na cokole farbą „Dakota 38”. To nawiązanie do tzw. Wojen Siuksów – powstania plemion Dakota (jak nazywano wschodnich Siuksów) z 1862 roku. Po jego stłumieniu sądy wojskowe rozpoczęły serię pokazowych procesów w których efektem była egzekucja 38 indiańskich jeńców za rzekome zbrodnie wojenne.
Także tutaj jednak obwinianie o sytuację Lincolna jest co najmniej nieporozumieniem. Procesy zorganizowano, gdyż biali Amerykanie domagali się zemsty za to powstanie. Pomimo takiego klimatu politycznego i faktu, że prowadził właśnie wojnę z południem, Lincoln zażądał przysłania do Waszyngtonu akt z wszystkich procesów. Ostatecznie zamienił wyroki śmierci na 264 Indian na wyroki 10 lat więzienia gdyż uznał, że zabijali oni amerykańskich żołnierzy podczas bitew - ich pełne ułaskawienie było niemożliwe w ówczesnym klimacie politycznym. Zezwolił jedynie na egzekucję 39 osób, które dopuściły się okrucieństw wobec jeńców oraz gwałtów, ale w ostatniej chwili uniewinnił jednego z nich gdy dowiedział się, że są dowody na to, że został fałszywie oskarżony.
Dopiero po obaleniu pomników policja z Portland ogłosiła, że protest to zamieszki i nakazała uczestnikom rozejście się. Zdążyli oni jednak jeszcze m.in. wybić okna w Towarzystwie Historycznym Oregonu – jego pracownicy ogłosili, że żaden z eksponatów nie został uszkodzony – i pomazać farbą mural na sąsiednim budynku Sovereign Hotel przedstawiający ekspedycję Lewisa i Clarka – pierwszej lądowej ekspedycji która dotarła do wybrzeża Pacyfiku.