Do końca ubiegłego roku ponad 200 osób otrzymało zapomogi o ogólnej wartości blisko 450 tys. zł. To tylko jedna z form pomocy. Najważniejsze jest wsparcie dla osób, które ucierpiały bezpośrednio i fizycznie w wyniku represji – mówi Aleś Zarembiuk. Jak wskazuje, ciągle jeszcze „nie wszystkim udało się pomóc”.
Po sierpniu, gdy doszło do najbrutalniejszych represji ze strony struktur siłowych, a także w kolejnych miesiącach, do Polski trafiały osoby poszkodowane.
„Do tej pory jest jeszcze kilka osób, które czekają na zabiegi i operacje, np. barku. Z powodu epidemii czas oczekiwania się wydłużył”
– wyjaśnia.
„Było kilka osób na wózkach, dziewczyna, której kulą gumową przestrzelono policzek. Jej chłopak miał zerwane ścięgno, bo granat ranił go w piętę. Inna para miała ręce poparzone granatami” – wymienia Zarembiuk.
„Jeden mężczyzna stracił wzrok na jedno oko. Obecnie przebywa w obozie dla uchodźców, ale przywoziliśmy go na badania i konsultacje do Warszawy. Niestety, oka nie dało się uratować”
– opowiada.
Białoruski Dom pomagał kierować poszkodowanych do sanatoriów i na rehabilitację, 127 osób skorzystało z rehabilitacji fizycznej i psychologicznej w sanatorium w Dusznikach-Zdroju. W sumie spędziły tam 2400 dni.
„To była najbardziej doraźna pomoc, która wynikała z konkretnych obrażeń fizycznych”
– wskazuje Zarembiuk.
Jak wyjaśnia, środki, którymi na swoją działalność dysponowała Fundacja, pochodziły zarówno ze zbiórek i darowizn, jak i z polskiego rządowego Programu Solidarni z Białorusią.
„Wiele osób zgłaszało się do nas jeszcze będąc na Białorusi, inni – już po dotarciu do Polski. Część osób, ci, którzy nie mieli unijnej wizy, wyjeżdżało przez Ukrainę i dopiero tam załatwiało formalności, związane z wjazdem do Polski”
– wyjaśnia Zarembiuk.
„Opiekujemy się też kilkudziesięcioma osobami, które trafiły do obozów dla uchodźców. Z tej drogi – wnioskowania o status uchodźcy, skorzystała niewielka grupa osób. Wiąże się to z tym, że ludzie obawiają się tej procedury, konieczności przebywania w obozie, itd. Możliwość skorzystania z wiz humanitarnych stała się dużym ułatwieniem. Dzięki ścisłej współpracy z MSZ i placówkami konsularnymi udało się nam pomóc wielu osobom. W niektórych przypadkach tym ludziom dosłownie uratowano wolność”
– wyjaśnia.
W odpowiedzi na bezprecedensowe represje po sierpniowych wyborach na Białorusi polskie władze wprowadziły możliwość wydawania obywatelom tego kraju bezpłatnych wiz humanitarnych. Później, już w listopadzie, znowelizowano ustawę o cudzoziemcach, umożliwiając osobom posiadającym te wizy podjęcie w Polsce pracy bez wymogu zezwolenia na pracę.
„Załatwianie formalności związanych z pobytem w Polsce pozostaje dużym wyzwaniem dla wielu osób. Niektórzy wjechali do kraju na zwykłych wizach Schengen, których ważność się skończyła lub kończy i muszą w związku szukać sposobów na rozwiązanie swojej sytuacji. Dostajemy ciągle mnóstwo pytań i telefonów – o formalności, o pracę, kursy języka polskiego. W miarę możliwości staramy się udzielać informacji na temat obowiązujących w Polsce procedur”
– mówi.
„Losy tych osób są bardzo różne. Część już znalazło pracę, inni szukają, próbują ułożyć sobie życie. Niektórzy po ucieczce sprowadzili do Polski swoje rodziny. Pomoc otrzymują nie tylko od nas, także od innych fundacji”
– dodaje.
„Początkowo staraliśmy się towarzyszyć ludziom bezpośrednio - odbieraliśmy ich z dworców, wieźliśmy na testy, pomagaliśmy z kwarantanną, itd. Z czasem stało się ich tak dużo, że to przestało być możliwe”
– wyjaśnia Zarembiuk.
„Są oczywiście osoby niezadowolone. Niektórzy oczekują, że ktoś będzie ich stale „prowadził za rękę”, ale to jest niewykonalne” – mówi. „Pojawiali się również „wysłannicy” białoruskich władz, ludzie z kamerami czy mikrofonami, którzy nagrywali naszych wolontariuszy. Były też przypadki, że o pomoc finansową próbowały się ubiegać osoby, które nie były ofiarami represji”
– dodaje.
Zarembiuk podkreśla, że Polska jako jedyny kraj uruchomiła program rządowy adresowany do represjonowanych Białorusinów.
„Inne kraje też realizują lub zapowiedziały pomoc, ale program ma tylko Polska. Obserwowaliśmy też niezwykle solidarną reakcję ze strony społeczeństwa. Tysiące Polaków oferowało pomoc, np. pracę czy udostępnienie mieszkania, uczestniczyło w zbiórkach pieniędzy”
– wskazuje białoruski aktywista.
Wspólnie z UW Białoruski Dom zorganizował już kilka kursów języka polskiego dla Białorusinów. Jak dotąd skorzystało z nich 149 osób. Wiele uczelni oferuje emigrantom możliwość bezpłatnych studiów.
Według Zarembiuka po wyborach na Białorusi niezwykłą rolę odegrała białoruska diaspora na całym świecie. „Nikt dzisiaj nie może powiedzieć, że diaspora nie ma wpływu na sytuację w kraju. Pokazaliśmy, że jest nas dużo i potrafimy się zorganizować. W sumie zebrano rzędu 10 mln dol. A wszyscy myśleli, że jak ktoś od 20 lat mieszka w USA, to już zapomniał o Białorusi” – mówi Zarembiuk.
„Potwierdziło się też coś jeszcze – że jakikolwiek „dialog” z reżimem na Białorusi to utopia. Dialog był, przez około pięć lat sytuacja była w miarę spokojna, Zachód obciął finansowanie dla społeczeństwa obywatelskiego na Białorusi, bo mówiono o normalizacji. No i w 2020 r. zobaczyliśmy tę „normalizację”
– konstatuje.