Socjaldemokratyczny Sojusz zwyciężył w wyborach na Islandii, zdobywając 20,8 proc. głosów. W parlamencie zasiądą także przedstawiciele Partii Niepodległości (19,4 proc.) oraz partii Odrodzenie (15,8 proc.) Z list tej ostatniej mandat uzyskał Polak, Paweł Bartoszek.
W niedzielę po południu islandzki Państwowy Urząd Wyborczy podał ostateczne wyniki sobotniego głosowania.
"Wyraźnie widać, że wyborcy chcą zmian"
Jednak koalicję rządzącą może stworzy również dotychczasowy premier z Partii Niepodległości Bjarni Benediktsson, choć jego partia osiągnęła najgorszy wynik w historii, ale lepszy niż wskazywały sondaże.
Zakulisowe negocjacje już trwają. W poniedziałek liderzy partyjni zostali zaproszeni na pierwsze rozmowy do prezydent Islandii Halli Tomasdottir.
Kluczowe będą decyzje partii Odrodzenie oraz kolejnych sił w nowym parlamencie - Partii Ludowej (13,8 proc., 10 mandatów), Partii Centrum (12,1 proc., 8 mandatów). Do Althingu dostała się jeszcze tylko prawicowa Partia Postępu (7,8 proc, 5 mandatów).
Według Polaka Pawła Bartoszka, który zdobył mandat z listy Odrodzenia, na razie trudno spekulować na temat składu przyszłego rządu.
"Nasza partia nie wyklucza współpracy z socjaldemokratami (Sojuszem) ani z Partią Niepodległości"
Pytany o kwestię Polaków na Islandii, którzy są największą grupą narodową (ok. 23 tys., 6 proc. populacji) zaznaczył, że jako parlamentarzysta będzie dbał o wszystkich nowych mieszkańców kraju, w tym osoby pochodzenia polskiego. "Będąc w Radzie Miasta (Reykjaviku) zapewniłem pełną dotację dla społecznych szkół uczących języków ojczystych, w tym dla Szkoły Polskiej" - przypomniał. Batoszek planuje m.in. utworzenie w Althingu grupy przyjaźni islandzko-polskiej na wzór podobnej w polskim Sejmie.
Bardzo blisko zdobycia mandatu z Partii Ludowej była nauczycielka języka polskiego i islandzkiego Marta Wieczorek. Ostatecznie Polka będzie zastępczynią posła.
Od 2017 roku Islandią rządziła trójpartyjna koalicja Partii Niepodległości, Partii Postępu oraz Ruchu Zieloni-Lewica. Ta ostatnia partia nie przekroczyła progu wyborczego i nie weszła do parlamentu. Przedterminowe wybory zostały rozpisane w październiku przez premiera po rozpadzie koalicji. Polityków dzieliły kwestie migracji, wykorzystywania zasobów naturalnych czy zezwolenia na połowy wielorybów.