Niemiecki minister obrony Boris Pistorius poparł ostatnio żądania partnerów Sojuszu, dotyczące zwiększenia poziomu wydatków na obronę. Wczoraj, na marginesie spotkania ministrów obrony NATO w Brukseli potwierdził, że przeznaczanie 2 proc. PKB powinno stać się w przyszłości dolną granicą. Niemiecka prasa zdaje się podchodzić do tej deklaracji z dystansem...
„Sama chęć zbliżenia się do celu 2 proc. nie wystarczy. To musi być punkt wyjścia do dalszych działań. Niemiecki rząd debatuje teraz nad tym i wkrótce osiągnie porozumienie” – zapowiedział wczoraj po spotkaniu w Brukseli Pistorius.
W odpowiedzi na tą deklarację, dziś na łamach niemieckiej prasy można przeczytać liczne komentarze dotyczące tej sprawy. Nie można powiedzieć, że są one przychylne nowemu ministrowi obrony RFN.
Ciekawa analiza pojawiła się w „Frankfurter Allgemeine Zeitung”, w której napisano:
„To nie czasy się zmieniły, ale opinia publiczna w Niemczech dotarła w tych dniach do teraźniejszości. Nigdzie nie jest to bardziej widoczne niż w odpowiedzi na pytanie postawione przez Instytut w Allensbach, czy wydatki na obronę mogą przyczynić się do bezpieczeństwa. W innych krajach zawsze było to oczywiste, tylko w Niemczech bardzo wielu ludzi dopiero teraz gotowych jest to przyznać. (...) Ale jeśli chodzi o konsekwencje takiego stanowiska, kraj jest podzielony. W centrum tego wszystkiego znajduje się rząd. Dla jednych jest zbyt ugodowy, dla innych – zbyt agresywny. Im dłużej trwa wojna, tym głębsze mogą być te podziały. Czy zwyciężą stare przyzwyczajenia i wygodnictwo, czy nowy sposób myślenia? Należy życzyć Ukraińcom, aby górę wziął nie strach przed Putinem, ale ich odwaga”.
Zdaniem kolejnego dziennika, jeśli państwa NATO chcą wywrzeć wrażenie na wojowniczym rosyjskim autokracie Władimirze Putinie, za zdecydowanymi zapowiedziami ministra obrony Borisa Pistoriusa i innych polityków muszą pójść czyny.
"Być może sensowne będzie podniesienie liczby żołnierzy w stanie zwiększonej gotowości bojowej z 40 do 300 tys., by wzmocnić wschodnią flankę Sojuszu. Pomocne dla obronności byłoby też przyłączenie się Szwecji i Danii do niemieckiej inicjatywy europejskiej tarczy przeciwlotniczej i przeciwrakietowej Sky Shield. Aby to wszystko uzyskać, musi zostać zrealizowany sporny cel NATO w postaci przeznaczenia 2 procent PKB jego państw członkowskich na obronność. Boris Pistorius i jego koledzy nie powiedzieli jednak, jak zamierzają osiągnąć te cele. Na przykład Niemcy na razie raczej nie będą w stanie zwiększyć swojego budżetu obronnego o dziesiątki miliardów euro rocznie. A jak słabo wyposażona Bundeswehra ma wypełnić swoje obowiązki w ramach kontyngentu jednostek w stanie wysokiej gotowości bojowej, pozostaje tajemnicą Pistoriusa”.
- brzmi fragment z „Frankfurter Rundschau”.
Inna, równie popularna wśród naszych zachodnich sąsiadów gazeta - „Stuttgarter Zeitung” ma nieco inne zdanie. W dzisiejszym wydaniu czytamy:
„Widać coraz wyraźniej, że wraz z nowym szefem resortu obrony Borisem Pistoriusem zmienił się nie tylko styl przywództwa w niemieckim MON. Jego celem wydaje się również odgrywanie przez Niemcy większej roli w Europie w zakresie polityki obronnej. Jest to trudne, zważywszy na historię Niemiec, ale w obecnych czasach zagrożeń silne gospodarczo Niemcy muszą być przygotowane na przyjęcie większej odpowiedzialności we wszystkich obszarach działań w Europie”.