Odwołanie posiedzenia Rady Najwyższej i praca zdalna w dzielnicy rządowej Kijowa - to efekt poważnego zagrożenia atakiem rakietowym na stolicę Ukrainy. Rosjanie uderzyli minionej doby na miasto Dniepr przy użyciu międzykontynentalnego pocisku mogącego przenosić ładunki jądrowe.
Zastosowano wzmożone środki bezpieczeństwa. Wszystkich pracowników parlamentu, którzy mogą pracować online, odesłano do domów
Biuro prezydenta Wołodymyra Zełenskiego i kancelaria rady ministrów powiadomiły, że działają normalnie. - Gdy będzie ogłoszony alarm, udamy się do schronów - zapowiedział rzecznik Zełenskiego Serhij Nykyforow.
Poturajew ocenił, że czwartkowy rosyjski atak z zastosowaniem rakiety balistycznej nie wystraszył Ukraińców, a skutki jej wybuchu nie były ogromne. Deputowany pochodzi z miasta Dniepr, dokąd doleciał pocisk. - Rosjanie liczyli na efekt psychologiczny i uzyskali go częściowo na Zachodzie, gdzie mówiono o próbie broni jądrowej. Ta rakieta pokonała naszą obronę powietrzną, ale jej wybuch nie doprowadził do ogromnych zniszczeń i efekt był niewielki - ocenił Poturajew.
Siły Powietrzne Ukrainy podały w czwartek informację o pocisku międzykontynentalnym, który został wystrzelony z obwodu astrachańskiego w Rosji. Taki pocisk ma zdolność przenoszenia ładunków jądrowych, a jego zasięg wynosi do 6 tys. km. Rakieta spadła w okolicach miasta Dniepr w południowo-wschodniej części Ukrainy.
Władze USA poinformowały następnie, że był to pocisk balistyczny pośredniego zasięgu, a nie międzykontynentalny. Przekazały również, że Moskwa uprzedziła Waszyngton, że użyje nowej, eksperymentalnej broni tego rodzaju.