- Nieukaranie nazistowskich zbrodniarzy i kolaborantów to problem światowy. Część krajów miała więcej woli politycznej niż np. Niemcy, żeby ich ścigać i karać - mówi dyrektor biura Centrum im. Szymona Wiesenthala (SWC) w Jerozolimie dr Efraim Zuroff pytany, dlaczego procesy niemieckich zbrodniarzy w RFN ciągną się latami.
- Zakres Holokaustu i zbrodni dokonanych przez nazistowskie Niemcy i ich sojuszników był tak ogromny, że nie ma możliwości doprowadzenia do doskonałej sprawiedliwości. Taka jest po prostu rzeczywistość. To prawda nie tylko dotycząca Holokaustu i II wojny światowej, ale również innych tragedii – wymierzenie doskonałej sprawiedliwości jest niemożliwe
- mówi szef biura Centrum im. Szymona Wiesenthala w Jerozolimie, które ułatwia ściganie zbrodniarzy nazistowskich i kolaborantów.
- Ale nie ma wątpliwości, że setki tysięcy osób, które były zaangażowane w zbrodnie przeciwko niewinnym cywilom podczas II wojny światowej, głównie Żydom, ale nie tylko - Polakom, homoseksualistom, komunistom, Świadkom Jehowy, umysłowo chorym, niepełnosprawnym fizycznie, wszystkim ofiarom III Rzeszy - nie zostały ukarane. I to jest problem światowy
- podkreśla historyk Holokaustu.
[polecam:https://niezalezna.pl/382716-nazisci-orzekali-w-niemieckich-sadach-federalny-sad-pracy-chce-sprawdzic-sedziow
Dodaje, że ludzie, którzy popełnili te zbrodnie, mieszkają "w Europie, część z nich uciekła do Ameryki Południowej, część – na Bliski Wschód, do Syrii i Egiptu, a część, aż trudno uwierzyć, do krajów, które walczyły przeciwko Hitlerowi: USA, Kanady, Australii, Nowej Zelandii, Wielkiej Brytanii i innych".
- Ale najważniejsza kwestia dotyczy woli politycznej. Czy było wystarczająco dużo woli politycznej w tych krajach, żeby doprowadzić większość nazistów przed oblicze wymiaru sprawiedliwości? Odpowiedź jest inna w każdym kraju, część krajów miała więcej tej woli od innych
- wskazuje historyk, pytany o opieszałość w ściganiu niemieckich zbrodniarzy.
Według Zuroffa "w Niemczech przez wiele lat sytuacja była absolutnie straszna", jeśli chodzi o ściganie zbrodniarzy wojennych.
- Było do tego bardzo niewiele woli politycznej
- ocenia.
- Pierwszy duży proces w Niemczech to proces Einsatzkommando w Ulm w 1958 r., a następnie proces frankfurcki (drugi proces oświęcimski – postępowanie karne członków załogi obozu Auschwitz-Birkenau, które toczyło się od grudnia 1963 r. do sierpnia 1965 r.). Do roku 1985 było 200 tys. śledztw, przy czym 120 tys. aktów oskarżenia, ale ostatecznie mniej niż 7 tys. osób skazano i ukarano. Więc można stwierdzić, że było niewiele woli politycznej, żeby ścigać zbrodniarzy wojennych. A obecnie Niemcy są w zasadzie jedynym krajem, gdzie procesy się odbywaj
- wskazuje dyrektor biura Centrum im. Szymona Wiesenthala w Jerozolimie.
Zuroff, który od ponad 40 lat zajmuje się pomaganiem w ściganiu nazistowskich zbrodniarzy wojennych, pisał w zeszłym tygodniu na łamach "The Irish Times", że "upływ czasu w żaden sposób nie umniejsza winy sprawców. Gdyby ścigano ich natychmiast po popełnieniu zbrodni, byłoby to naturalne, ale fakt, że przez dziesiątki lat (z jakiegokolwiek powodu) wymykali się wymiarowi sprawiedliwości, w żaden sposób nie zmniejsza ich winy. Starość nie powinna stanowić ochrony dla tych, którzy popełnili tak ohydne zbrodnie".
Międzynarodowy Komitet Oświęcimski skierował pod adresem wymiaru sprawiedliwości RFN zarzut, że od dziesięcioleci nie ściga nazistowskich zbrodniarzy. W zeszłym tygodniu wiceprzewodniczący Komitetu Christoph Heubner powiedział portalowi grupy medialnej Funke, że "świadomość, iż oprawcy z obozów byli w stanie w większości żyć bez problemów i bez konieczności rozliczania się ze swoich zbrodni w niemieckim sądzie, obciążała ocalałych przez całe życie". Fakt, że sprawców pociąga się do odpowiedzialności dopiero teraz, jest "porażką i zaniedbaniem niemieckiego wymiaru sprawiedliwości, które trwa od dziesięcioleci" - podkreślił Heubner.
Dr Efraim Zuroff doprowadził do ujęcia w Argentynie i postawienia przed wymiarem sprawiedliwości komendanta obozu koncentracyjnego w Jasenovacu, Dinko Szakicia. To autor wydanych po polsku książek "Łowca nazistów" i "Nasi".
Jak podkreśla historyk, we wszystkich sprawach, gdzie pomagał przy ściganiu sprawców, "nie było ani jednego oskarżonego, który z własnej woli wyraziłby żal lub skruchę".
W trakcie II wojny światowej Niemcy zabili 6 mln polskich obywateli, w tym 3 miliony polskich Żydów.