Koszulka "RUDA WRONA ORŁA NIE POKONA" TYLKO U NAS! Zamów już TERAZ!

Niemcy zawiedli Ukrainę. Historyk: ich postawa jest obłudna i przypomina dawne układy

Niemiecka postawa wobec kryzysu rosyjsko-ukraińskiego wyrasta z problematycznych motywacji i może wydawać się wielu obserwatorom z zewnątrz równie zawodna, co obłudna, a ponadto mimowolnie przypomina dawne układy historyczne - mówi belgijski historyk prof. David Engels. "Polska dobrze by zrobiła – po raz kolejny w swojej historii – nie polegając zbytnio na zapewnieniach o 'zachodniej wspólnocie wartości' i 'solidarności europejskiej', ale raczej rozwijając własny wojskowo-dyplomatyczny system obrony" - ocenił.

pixabay.com/karlherl

"I jest tak nawet jeśli obecne Niemcy przynajmniej militarnie nie stanowią już jakiegokolwiek zagrożenia dla sąsiadów" - podkreśla profesor Engels.

"Odmowa wysłania broni na Ukrainę, zaproponowanie Rosji wzmocnienia 'neutralności klimatycznej' w zamian za deeskalację konfliktu i wreszcie dostarczenie 5000 hełmów jako jedyna pomoc Ukrainie – to wszystko spowodowało, że niektórzy zastanawiali się, czy to dziwne zachowanie jest jakąś formą celowej mistyfikacji"

- zauważa badacz.

"Wiele osób próbuje więc odkryć racjonalną i całościową strategię w wypowiedziach niemieckich polityków, analizach niemieckich mediów, a przede wszystkim w konkretnych niemieckich działaniach (a raczej ich braku) wobec Rosji i Ukrainy. Sprowadza się do ponownego podzielenia kontynentu przez Niemcy, zarówno ze względu na ich zależność od rosyjskiego gazu, jak i chęć oddzielenia niemieckiej strefy wpływów w unijnej części Europy od rosyjskiej strefy wpływów na Wschodzie"

- przekonuje Engels.

Oprócz tego - zaznacza analityk Instytutu Zachodniego - "obecna polityka Niemiec wobec Rosji nie jest już kierowana przez ujednoliconą 'pozytywną' strategię polityczno-siłową, jak to miało miejsce w XX czy XIX wieku. Ale raczej przez rozproszoną kombinację różnych, w dużej mierze 'negatywnych' imperatywów".

Pierwszym przykładem takiego imperatywu jest zdaniem prof. Engelsa zależność energetyczna od Rosji. "Ponieważ nie opiera się na chęci sojuszu z Rosją, ale na surrealistycznej decyzji Angeli Merkel, wzmacnianej ideologiczną presją niemieckich Zielonych, o stopniowym wycofywaniu nie tylko węgla, ale także energetyki jądrowej w ciągu kilku lat, tak by poszukiwanie taniego gazu stało się dla Niemiec bezalternatywną koniecznością".

"Można oczywiście powiedzieć, że da się tę energię importować (np. w postaci gazu płynnego) z USA - drożej, ale przynajmniej w ramach tradycyjnego zachodniego systemu sojuszniczego. Jednak tutaj natykamy się na kolejny przykład 'negatywnej' polityki Niemiec, ponieważ duża część niemieckiego społeczeństwa i niemieckiej polityki naznaczona jest głęboką niechęcią do USA i NATO w wyniku dziesięcioleci lewicowo-zielonej agitacji przeciwko 'amerykańskiemu imperializmowi'. To naturalnie przekłada się na pewną sympatię dla (rzekomej) 'słabszej' Rosji"

- uważa Engels.

Według niego tylko w ten sposób można wyjaśnić "paradoks, polegający na tym, że właśnie ci lewicowi politycy, którzy w Niemczech krytykują wszystko, co jest nawet odrobinę konserwatywne, jako 'nazistowskie', lubią ultrakonserwatywną Rosję czy na przykład Iran".

"Ta niechęć do zachodniego systemu sojuszniczego jest także nieco surrealistyczną konsekwencją demilitaryzacji Niemiec po II wojnie światowej. Zamiast autentycznego zakwestionowania pruskiego militaryzmu i odpowiedzialnej postawy wobec użycia siły, Niemcy rozwinęły paradoksalną i nieco dziecinną formę 'wojowniczego pacyfizmu', zastępując swoją (zmiażdżoną) militarną arogancję nową, moralną arogancją"

- twierdzi Engels.

"Przez dziesięciolecia Niemcy trzymały się z daleka od pomocy swoim zachodnim sojusznikom w jakiejkolwiek konfrontacji militarnej z niemal absurdalnym moralizmem, ograniczając się w najlepszym razie do wezwania do 'umiarkowania' i wysyłania lekarzy – i oczywiście do sprzedaży swojej broni" - podkreśla.

"Na koniec dochodzimy do powtarzanego do znudzenia argumentu, mówiącego że Niemcy nigdy więcej nie powinny iść na wojnę z Rosją z powodu swojej +historycznej odpowiedzialności+. To też jest nie tylko czysto negatywnym uzasadnieniem, ale jednocześnie policzkiem wymierzonym wszystkim zachodnim sojusznikom i niepokojącym zniekształceniem rzeczywistości historycznej. Bo pierwszym celem niemieckiej ekspansji militarnej i etnicznej w przeszłości nie była 'Rosja', ale przede wszystkim Polska i Ukraina…"

- mówi historyk.

"Polska dobrze by zrobiła – po raz kolejny w swojej historii – nie polegając zbytnio na zapewnieniach o 'zachodniej wspólnocie wartości' i 'solidarności europejskiej', ale raczej rozwijając własny wojskowo-dyplomatyczny system obrony"

- apeluje badacz.

 



Źródło: PAP, niezalezna.pl,

bm