W sobotę świat obiegła informacja o śmierci 64-letniego szefa białoruskiego MSZ Władimira Makieja. Państwowa agencja BełTA podając informacje przekazała jedynie, że polityk zmarł "nagle". Makiej uważany był za jednego z bliskich współpracownik dyktatora Aleksandra Łukaszenki. W latach 2000-2012 był blisko związany z urzędem prezydenta Białorusi.
Antoni Macierewicz, były szef Ministerstwa Obrony Narodowej, pytany o sprawę w radiowej Jedynce, czy śmierć Makieja jest sygnałem dla Łukaszenki ze strony Rosji, stwierdził, że "jest to raczej decyzja rosyjska".
- Polityka białoruska w tej sprawie miała elementy dążenia do pewnego zakresu niezależności i MSZ odgrywało w tym pewną rolę. Tak naprawdę rozstrzygnięcie tego będzie zależeć od szczegółów, których dowiemy się w przyszłości
- ocenił.
Czy stawką jest wepchnięcie Białorusi do wojny?
- Dla Putina jest to absolutnie konieczne. Przygotowuje ofensywę, w której tereny i państwo białoruskie będą używane w sposób bezpośredni. Stąd myślę, ten dramat z szefem MSZ Białorusi
- dodał Macierewicz.
🔸 #SygnałyDnia: Gościem audycji jest @Macierewicz_A (wiceprezes @pisorgpl).
— Jedynka – Program 1 Polskiego Radia (@RadiowaJedynka) November 28, 2022
📽 Oglądaj teraz również na #YouTube PolskieRadio24_pl:https://t.co/OQkK8y9J3X https://t.co/Nq7BCCujAq
Według opinii przytaczanych przez białoruskie, niezależne media, w sprawie śmierci Makieja nie brakuje hipotez o zleconym "pozbyciu się" go. Dmitrij Gordon, ukraiński dziennikarz, uważa, że jest to wprost sygnał dla Łukaszenki. - Jego życie jest w wielkim niebezpieczeństwie - twierdzi Gordon cytowany przez charter97.org.