"Myślę, że dużo bardziej stosownym terminem byłoby słowo "głosowanie". Rzeczywiście głosowanie się odbyło, natomiast nie były to wybory w tym sensie, że właściwie nie kandydowali oponenci władzy" - powiedział Adam Eberhardt z Ośrodka Studiów Wschodnich na antenie radiowej Jedynki. W rozmowie z Katarzyną Gójską szef OSW wyjaśnił słuchaczom, na czym polegała strategia "mądrego głosowania" promowana przez ludzi Aleksieja Nawalnego. Jego zdaniem, strategia ta częściowo przyniosła skutek, na co może wskazywać m.in. wysoki wynik komunistów.
Gość "Sygnałów Dnia" zapytany został, czy można w ogóle rosyjskie wybory nazwać wyborami, biorąc pod uwagę okoliczności z nimi związane (chociażby sprawa Aleksieja Nawalnego).
Myślę, że dużo bardziej stosownym terminem byłoby słowo "głosowanie". Rzeczywiście głosowanie się odbyło, natomiast nie były to wybory w tym sensie, że właściwie nie kandydowali oponenci władzy. Władze nie pozwoliły zarejestrować praktycznie żadnych kandydatów realnie opozycyjnych. To przed czym stali Rosjanie, to przed możliwością głosowania albo na kandydatów w sposób oficjalnie związanych z Kremlem, czyli kandydatów Jednej Rosji, albo na kandydatów czy to komunistycznych, czy od Żyrinowskiego, czy innych ugrupowań pozornie opozycyjnych, a tak naprawdę kontrolowanych jedynie przez Kreml. To jest pierwszy, podstawowy problem z demokratycznością tzw. rosyjskich wyborów
- podsumował Adam Eberhardt.
Druga rzecz, to wszelkie nieprawidłowości, fałszowania wyników protokołów, kwestie głosowania trzydniowego, korespondencyjnego, elektronicznego. Tam tych nieprawidłowości było bardzo, bardzo dużo
- dodał.
W "maszynę utrzymywania władzy" Putina poniekąd włączyły się wielkie koncerny typu Apple czy Google. "Przecież afiszują się tym, że wolność wypowiedzi, to jest coś, co jest im niezwykle drogie. Jakoś okazało się, że w Federacji Rosyjskiej już takie drogie nie jest" - zauważyła Katarzyna Gójska.
Tak, to jest zjawisko, które obserwujemy w Rosji, które obserwujemy również w Chinach - gdzie te wielkie giganty technologiczne mają dużo mniejszy poziom asertywności wobec tych reżimów. Tutaj mieliśmy do czynienia z sytuacją, w której zarówno Google, jak i Apple, wycofały ze swoich platform aplikacje, które były pomysłem ludzi Nawalnego, zresztą uwięzionego od wielu miesięcy pod błahym pretekstem. Pomysł Nawalnego polegał na tzw. "mądrym głosowaniu". Czyli, aby wobec braku realnej alternatywy zachęcać ludzi do głosowania na najmniej skompromitowanych kandydatów wszelkich innych partii, jak partia władzy "Jedna Rosja". To oczywiście było groźne z punktu widzenia reżimu, jeżeli ludzie przerzucaliby głosy i wzrosło poparcie choćby dla komunistów, których opozycyjność jest bardzo, bardzo fasadowa. Po pierwsze, tego typu głosowanie pokazuje skalę rozczarowania elitą rządzącą Rosją, "Jedną Rosją", partią władzy. Po drugie, a może nawet przede wszystkim, jest to sposób mobilizowania społecznego, aktywizacji opozycyjnej, antyputinowskiej. Przeciwko temu wszelkiego rodzaju środkami władze rosyjskie w ostatnich tygodniach starały się przeciwdziałać
- tłumaczył gość Katarzyny Gójskiej.
Po części to się udało, a po części nie - proszę zobaczyć, że jednak wynik komunistów to jest ponad 20 procent. Częściowo pewnie z sentymentu i oczekiwaniami socjalnymi, ale myślę, że znaczna część tego, to także elektorat z tego "mądrego głosowania"
- uważa Eberhardt.
#SygnałyDnia: Gościem audycji jest @adam_eberhardt (dyrektor @OSW_pl). https://t.co/gnndZNfjqZ
— Jedynka – Program 1 Polskiego Radia (@RadiowaJedynka) September 20, 2021
Po przeliczeniu 70 procent głosów w wyborach do Dumy Państwowej (niższej izby parlamentu Rosji) rządząca partia Jedna Rosja zdobywa ponad 48 procent głosów, a do parlamentu wejdą jeszcze cztery partie - poinformowała dziś Centralna Komisja Wyborcza. Komuniści otrzymali około 20 procent głosów, liberałowie Żyrinowskiego około 8 procent, "Sprawiedliwa Rosja" - około 7,5 a "Nowi Ludzie" trochę ponad 5 procent głosów.