„Będą inni prezydenci, a teraz musicie być cierpliwi” – powiedział Alaksandr Łukaszenka w piątek. Jako możliwych kandydatów wskazał byłego ministra spraw wewnętrznych Juryja Karajeua i byłego ministra zdrowia Uładzimira Karanika. Trudno spodziewać się jednak, że taka zapowiedź i tacy kandydaci, spełniają oczekiwania Białorusinów, którzy sprzeciwiają się dyktataturze.
- Zmiana władzy może być tylko poprzez wybory. Moje dzieci nie będą po mnie prezydentami
- powiedział Łukaszenka, wizytując w piątek zakłady mleczarskie w Grodnie.
- Mam tu dwóch ludzi
- powiedział, wskazując na obecnych na spotkaniu z „kolektywem robotniczym” Karajeua i Karanika.
- Mogą uczestniczyć w wyborach, być mocnymi kandydatami
- dodał.
- Zaczynam już się im przyglądać, okazuje się, że są u nas godni ludzie. I oni będą konkurować
- oświadczył.
Karajeu, który sprawował funkcję szefa MSW od czerwca 2019 r. do października 2020 r., a więc w szczytowym okresie protestów przeciwko sfałszowaniu wyborów prezydenckich, obecnie jest inspektorem ds. obwodu grodzieńskiego w randze generała porucznika milicji. Karanik jest przewodniczącym władz obwodu grodzieńskiego.
W czasie wizyty „gospodarskiej” w zakładach Mołoczny Mir Łukaszence zaprezentowano nowy gatunek produkowanego tam sera parmezan. Nazywa się „Prezydencki”.