Rada Badań i Studiów nad Szariatem w zachodniej Libii wydała fatwę nakazującą walkę z siłami rosyjskimi, w szczególności z najemnikami z Korpusu Afrykańskiego, następcy grupy Wagnera.
Rada, wzywając do walki, która "jest religijnym obowiązkiem narodu libijskiego", zareagowała na destabilizującą obecność w Libii i w sąsiednich krajach rosyjskich najemników.
"Zbrojna obecność Rosji na libijskiej ziemi stanowi okupację i inwazję agresywnego niewiernego państwa"
Duchowni wezwali wszystkich, którzy dysponują pieniędzmi, bronią lub mocą decyzyjną, do wsparcia brygad rewolucyjnych w wypędzeniu okupantów i tych, którzy ich sprowadzili.
Ogłoszony dżihad przeciwko siłom rosyjskim nie oznacza, co podkreślono w wydanej fatwie, poddania się wpływom, czy to USA, Unii Europejskiej, czy jakiegokolwiek innego państwa. "Walka z okupantami nie powinna prowadzić do zastąpienia jednego okupanta innym" - wyjaśniła Rada.
Najemnicy rosyjscy w sile około 2 tys. żołnierzy stacjonują we wschodniej części podzielonej Libii, gdzie wspierają Libijską Armię Narodową dowodzona przez generała Chalifę Haftara, który prowadzi z Kremlem politykę "bezpieczeństwo za zasoby".
Dzięki niej Rosjanie korzystają z libijskich baz morskich, lotniczych i lądowych między innymi w Tobruku, dokąd w ostatnich dniach wysłali tysiące ton zaopatrzenia z dzierżawionego od Syrii portu w Tartus. W przesyłkach tych znalazły się pojazdy i broń, w tym systemy radarowe, czołgi T-72, transportery opancerzone i systemy artyleryjskie, o czym informował w połowie maja amerykański Instytut Studiów nad Wojną (ISW).
Opanowany przez Rosję Tobruk może stanowić poważne zagrożenie dla Europy i południowej flanki NATO. Libijska baza umożliwiłaby Rosji natychmiastowe rozszerzenie swojej obecności wojskowej u południowych brzegów Europy i zrównoważyłaby zamknięcie w 2022 r. przez Turcję cieśnin Bosfor i Dardanele, co uniemożliwia rosyjskiej Flocie Czarnomorskiej wspieranie działań na Morzu Śródziemnym i w Syrii.